Pamiętniki III

3.  W POTRZASKU 

Nie było jej ledwie dwie godziny, a ja czułem się jakby wyszła dobę temu. Siedziałem na kanapie w naszym salonie i zupełnie nie potrafiłem znaleźć dla siebie miejsca. Telewizor był włączony, ale do mnie zupełnie nie docierało co się dzieje na bieżącym kanale. Wciąż wracałem myślami do jej ostatniej wiadomości. “Będę jutro. Telefon będzie wyłączony.”. Nie tak miało być. Nie dość, że oznaczało to brak kontaktu, to w dodatku jej wypad miał się przeciągnąć do jutra. Na to nie byłem przygotowany. 

Nie dość, że zżerała mnie ciekawość i zazdrość, to w dodatku ta pieprzona klatka! Dobra, tylko spokojnie. Sam się na nią zgodziłem, nikt mnie nie przymuszał. Nawet po części sam byłem ciekaw jak to będzie? No to teraz wiem. O ile na co dzień jest to do zniesienia, to w trakcie gdy żona jest poza domem z obcym facetem to klatka staje się mega uciążliwa. Metalowy ring opinał moją mosznę, a kapturek szczelnie zakrywał mojego towarzysza, pozostawiając tylko małą szczelinę na odprowadzenie moczu. 

Całe to ustrojstwo tkwiło teraz w moich spodniach, nie chciałem na nie patrzyć. To by tylko pogorszyło sprawę! Spróbowałem skupić się na tym co leci w telewizji. Kurwa, znowu prognoza pogody. Kto w dzisiejszych czasach tego potrzebuje? W internecie ludzie sobie sprawdzą. Wszystko mnie denerwowało, ten brak wiedzy był najgorszy. Czy już zobaczył ją w jej “stroju”? A może już go zdjął? Skoro zostaje na noc to pewnie będzie ją brał więcej niż jeden raz. Mogłem się spodziewać takiego obrotu spraw, biorąc pod uwagę jego dominującą postawę. Mimo to chciałem spróbować i poprosiłem żonę, aby wróciła do dziesiątej. 

Teraz wiem, że wróci dopiero rano. Jestem pewny, że to był jego pomysł. Tak samo jak jego pomysłem była ta cholerna klatka. Emocje we mnie buzowały. Podświadomie zacząłem wracać myślami do tego dnia, kiedy to się zaczęło. 

*** 

Po wakacjach w naszym życiu pojawił się nowy wątek. Nigdy bym nie powiedział, że nasze życie zejdzie na takie tory. W głębi duszy byłem typem zazdrośnika, a tu taka zmiana. Po tym co wydarzyło się na wakacjach chciałem, aby moja ukochana ponownie przyprawiła mi rogi. W trakcie tamtego wyjazdu wiele rzeczy zdarzyło się spontanicznie, wręcz przypadkowo. Teraz mieliśmy mieć większą kontrolę nad sytuacją. 

To ja zaproponowałem założenie konta na portalu, ale to ona teraz na nim przesiadywała, a ja tylko się zastanawiałem, z kim ona pisze? Nie rozstawała się ze swoim telefonem. Uśmiechała się do siebie wlepiając w niego swoje oczy. Postanowiłem milczeć, nie komentować. Niech sytuacja sama się wyjaśni. Tak też się zresztą stało i po kilku dniach w końcu dowiedziałem się czegoś więcej. 

  • Chyba poznałam kogoś odpowiedniego, z kim chciałabym się spotkać. - wypaliła któregoś wieczora. 
  • Naprawdę? - zapytałem z zainteresowaniem. 
  • Tak jest od nas dobre dziesięć lat starszy i ma już jakieś doświadczenie. - zaczęła. - Tylko... jest dosyć stanowczą osobą i... ma pewne zasady. - dodała, jakby czegoś się obawiając. 
  • Co to za zasady? 
  • Chodzi o to, że on nie życzy sobie, żebym przed naszym spotkaniem uprawiała seks z tobą... 
  • Nie życzy sobie? Chwila, chwila... to jakiś koncert życzeń!? 
  • Kochanie czy nie sądzisz, że dzięki temu cała sytuacja stanie się jeszcze bardziej podniecająca? - zapytała cicho. 
  • Noo... dobra. Może faktycznie 
  • Jest jeszcze coś... On zaproponował, żeby na tydzień przed naszym spotkaniem zamknąć cię w klatce.  W klatce? W jakiej, kurwa, klatce?... 

*** 

… ze stali nierdzewnej, opinającej moje jądra i uniemożliwiającej członkowi przybranie właściwych rozmiarów. Czy próbowałem ją zdjąć? A i owszem, ale model zaproponowany przez niego nie dawał takiej możliwości, a przynajmniej ja nie mogłem samodzielnie nic sensownego wymyślić. Czułem ucisk w ptaku, starałem się go rozchodzić. To będzie ciężka noc... 

Z początku byłem na nie. Czemu miałem się podporządkowywać jakiemuś obcemu typowi z internetu. Żona na mnie nie naciskała i pozostawiła mi tą decyzję. A ja... jak to często miewam, po pierwszym wkurwie, zacząłem myśleć i nie minęło wiele czasu a pomysł klatki zaczął wydawać mi się nader interesujący. I tak, koniec końców poprosiłem moją wybrankę o namiar na konkretny model. Następnie sam go sobie zamówiłem i niecierpliwie czekałem na przybycie przesyłki. 

Gdy ta przyszła na około tydzień przed pierwszym spotkaniem z kochankiem, żona poprosiła mnie o rozmowę. 

  • Jesteś pewny, że tego chcesz? - zapytała, jakby sama nie była pewna tego pomysłu. 
  • Spróbujmy to tylko tydzień. - wtedy nie wiedziałem jeszcze, że to będzie najdłuższy tydzień mojego życia. 
  • Kochanie... kochajmy się. - wyszeptała mi do ucha. 

Zdjąłem jej podkoszulek. Odpiąłem stanik, uwalniając jej jędrne piersi. Przywarłem ustami do jej lewego sutka, cała akcja rozgrywała się w kuchni. Gdy ją pieściłem ona masowała mnie po karku. Nie minęło wiele czasu, gdy obydwoje byliśmy nadzy i nie zamierzaliśmy tracić choćby chwili. Posadziłem ją na skraju blatu i rozłożyłem jej nogi. Moim oczom ukazała się lekko zaróżowiona cipka mojej wybranki, a nad nią wąski paseczek jej jasnych włosków łonowych. Wszedłem w nią bez specjalnego przygotowania. Byłem sztywny i podniecony. Mój penis wszedł w nią gładko, a ona tylko jęknęła przygryzając wargę.  

Tak zaspokoiliśmy pierwsze emocje, potem przenieśliśmy się do sypialni, gdzie kontynuowaliśmy naszą zabawę. Doszedłem w niej dwa razy, było nam razem dobrze, jak dawno nie było. Czy ktoś trzeci był nam potrzebny? A może to dzisiejsze zbliżenie było tak udane właśnie dzięki niemu? Nic jednak nie trwa wiecznie i gdy tak leżeliśmy obok siebie. Moja żona powiedziała. 

  • To chyba najlepszy moment, żeby założyć klatkę. 
  • Tak, raczej tak... przynieść ją? - zapytałem. 
  • No chyba najpierw powinieneś sobie wygolić ptaka i jego okolice, co nie? - zasugerowała. 
  • Będę wyglądał jak dzieciak! - zaprotestowałem. 
  • To całe szczęście, że już za kilka dni spotkam się z prawdziwym facetem. - zażartowała moja kobieta i dała mi buziaka w policzek. 

To rozładowało nieco moje napięcie i udałem się do łazienki. W drżące ręce złapałem świeżą maszynkę do golenia i zabrałem się do dzieła. Zacząłem od podbrzusza, potem wygoliłem pojedyncze włoski z trzonka penisa, a na końcu wygoliłem swój zwisający worek mosznowy, w którym spoczywały moje wypompowane jądra. Żona stała w otwartych drzwiach łazienki i przyglądała się temu bez słowa. Następnie udaliśmy się do naszej sypialni, gdzie rozpakowała paczkę z pasem cnoty. 

Zasugerowała, że pomoże mi go założyć i tak oto wokół moich jąder zacisnął się stalowy ring, a sflaczały penis został przyodziany w stalową zbroję, wszystko to zostało spięte miniaturową kłódką, a kluczyk trafił do wisiorka mojej żony. Patrzyłem jak przepustka do mojej wolności spoczęła nieco poniżej jej szyi, w dolince między jej piersiami. 

  • Nie jest tak źle. - stwierdziłem. 

To był jednak dopiero początek... 

*** 

Minęła kolejna godzina. Nie ma jej już dobre trzy godziny. Nie ma opcji, na pewno już się coś wydarzyło, na takim spotkaniu nie siedzi się przez kilka godzin bezczynnie. Chodziłem po pokoju. Bolało mnie podbrzusze, starałem się to rozchodzić i częściowo mi się to udawało. Gdyby nie ten cholerny Andre... pewnie nigdy nie dowiedziałbym się o moich ukrytych preferencjach. Człowiek z innego kraju, innej kultury. Bardziej otwarty i bezpośredni. Trochę wątpiłem, że wszyscy Portugalczycy byli tacy jak on, ale ten mit zaściankowego Polaka i otwartego człowieka zachodu, siedział gdzieś głęboko zakorzeniony w moim wnętrzu. 

Zaczęło się ściemniać, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Postanowiłem, że takie siedzenie nie ma większego sensu. Postanowiłem pojechać pod dom tego faceta i zobaczyć, czy uda mi się coś podejrzeć. Czułem, że nie powinienem tego robić, że tak nie wypada, ale to było silniejsze ode mnie. Wbiłem na nasze wspólne konto na portalu. Ostatnia wiadomość od niego to był adres spotkania. Jego prywatny dom.  

Odpaliłem naszego Forda i ruszyłem w drogę, to było dobre piętnaście kilometrów od nas, a ruch jak na wieczorną porę był dosyć spory. Im bliżej celu, tym liczba samochodów na ulicach malała. Dojechałem na przedmieścia. Znalazłem mosiężne cyfry 2 i 9. To był numer jego domu, który otaczał dosyć wysoki żywopłot. Na parterze od frontu ciemno. Na piętrze... pali się światło, ale okna są zasłonięte. Nic nie widać, nawet cieni. Kurwa mać! Na co ja do cholery liczyłem?! I na co mi to było? Teraz tylko wiem, że siedzą sobie na piętrze, a obcy facet zapewne dobiera się w najlepsze do mojej ukochanej. 

Chciałem podejść do domofonu, zadzwonić, spytać się tylko czy wszystko jest okej. Wiedziałem jednak, że nie mogę tego zrobić, po prostu nie mogłem. Musiałem się pogodzić, że tego wieczora kto inny będzie się zajmował moją żoną. Kto inny będzie podziwiać jej piękne ciało. Kto inny będzie je konsumował. Znowu przez myśl przeszedł mi Andre... ten cholerny Portugalczyk! Nic tu po mnie. Wróciłem do samochodu, który zaparkowałem w bezpiecznej odległości od domu kochanka i wyruszyłem w drogę powrotną. 

Po drodze zatrzymałem się przy osiedlowej Żabce, żeby kupić sobie jakieś piwo. Coś trzeba robić przez resztę wieczora. W środku, poza ekspedientem, była tylko jedna młoda para. Stanąłem za nimi w kolejce. Patrzyłem, jak chłopak sięga po paczkę gumek i patrzy z ukosa na swoją towarzyszkę. Ta posłała mu lekki uśmieszek. O tak, oni się tego wieczora zabawią. Niezły dodatek do butelki wina, którą wkładali do torby. Mogłem tylko zazdrościć, nie dla mnie takie atrakcje. Nie dzisiaj... Pytanie kiedy? 

*** 

Czas spotkania zbliżał się nieubłaganie. Metalowa klatka w spodniach, co i rusz przypominała mi o tym fakcie. Nosiłem ją 24 godziny na dobę. Żona postanowiła, że będzie mi ją zdejmowała co drugi dzień, abym mógł się przemyć. Niby sobie ufaliśmy, ale wiedziała, jak ciężko mi było wytrwać w postanowieniu, więc w trakcie tych krótkich momentów wolności, towarzyszyła mi non stop. 

  • Czemu tak właściwie nie mogę sobie ulżyć? - zapytałem - Przecież jemu chodzi tylko o to, żebym się z tobą nie bzykał. 
  • Powiedziałeś, że wytrzymasz przez tydzień. - wypomniała mi z wyrzutem. 

Co za sadystka! No nic postanowiłem być twardy choć nie było mi łatwo. Mój uwolniony penis zaczął pęcznieć, nic nie mogłem na to poradzić. 

  • Spokojnie, mamy czas. Poczekamy, aż opadnie, żeby założyć klatkę. - powiedziała moja żona. 

Nic na to nie powiedziałem. Przymknąłem tylko oczy i czekałem. Po pewnym czasie ponownie poczułem, zimny ring pętający moje przepełnione spermą jądra... Było to na swój sposób podniecające, nie powiem. Jak coś takiego mogło mi się podobać, a zarazem sprawiać mi tyle cierpienia? 

  • Dzielny jesteś. W nagrodę zapraszam cię jutro na zakupy. - powiedziała słodko moja żonka. 
  • Zakupy? Jakie zakupy? - zapytałem zamroczony. 
  • No... muszę wybrać jakiś strój na spotkanie. 

I tak oto poszedłem z moją żoną na zakupy. Coś co większość facetów, w tym mnie, doprowadza do szału, tym razem okazało się całkiem podniecającym wydarzeniem ze sporą ilością podtekstów. Przyglądając się kolejnym strojom patrzyła na mnie znacząco i pytała z lekkim uśmiechem: 

  • Myślisz, że się mu w tym spodobam? 

Z początku nie za bardzo miałem wizję tego, w czym mogłaby się zaprezentować moja żona, to ona sugerowała kolejne stroje, a ja po głębszym zastanowieniu odrzucałem je. Zaczynała się niecierpliwić, ale nie chciałem pozwolić, żeby na pierwszym spotkaniu coś poszło nie po naszej myśli. W końcu dokonaliśmy wyboru, a tak właściwie to ja wskazałem komplet, który moim zdaniem idealnie pasował do nadchodzącego spotkania. Wtedy też przekonałem się jak droga potrafi być bielizna. Niby tylko kilka skrawków materiału, a jednak cena potrafiła przyprawić o zawrót głowy. 

  • Kochanie, ty płacisz. - powiedziała przy kasie moja kobieta. 

Pani ekspedientka, spojrzała na mnie ze z uśmiechem. Pewnie sądziła, że to ja będę głównym beneficjentem tych zakupów. Skąd miała wiedzieć, że ta przyjemność jest przeznaczona dla kogoś zupełnie innego? Z przyklejonym do twarzy uśmiechem, sięgnąłem po kartę i zapłaciłem. 

  • To teraz czas wybrać jakieś szpilki... - zapowiedziała moja żona. 

Zakupy jeszcze nie dobiegły końca. Tym razem poszło znacznie sprawniej. Dobór odpowiedniego obuwia nie okazał się już takim wyzwaniem. Tak oto uczestniczyłem w wyborze stroju, w którym moja żona zaprezentuje się obcemu facetowi. Było to bardzo nakręcające przeżycie, które sprawiło, że poczułem się częścią całego wydarzenia. Mimo że nie miałem w nim uczestniczyć bezpośrednio. Klatka w spodniach dawała o sobie znać. Ból spowodowany pęcznieniem mojego prącia był prawie nie do zniesienia. Nie mogłem się doczekać jej powrotu ze spotkania, kiedy to miałem odzyskać wolność. 

*** 

Znowu siedziałem na kanapie, pochłaniałem już drugie piwo, które powoli zaczęło mnie znieczulać. Taki był cel spożywania alkoholu tego wieczora. Kusiło mnie, żeby sięgnąć po coś mocniejszego... ale co jeżeli ona zadzwoni i poprosi o pilny odbiór ze spotkania? Co jeżeli coś pójdzie nie tak, a ja nie będę zdolny do szybkiej i zdecydowanej reakcji? Musiałem się powstrzymać. Dwa piwka to całkowite maksimum na ten wieczór. 

Komentarze

  1. Świetne.Dobrze sie to czyta . Czekam na Część 4 i czy maż na pewno odzyska wolność po powrocie małżonki ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się zapowiada

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6