Koleżanka z pracy I

Siedzieliśmy w pubie nad piwem. Artur patrzył na mnie z zaciekawieniem. Wiedział, że chcę się wygadać. Zdążyłem mu podać kilka ogólników, ale nic poza tym. Było tego niewiele, ale temat najwyraźniej go zainteresował. Czułem to, pomimo że próbował ukryć przede mną ten fakt. Nie mogę mu się jednak dziwić, wszak chodziło o romans z koleżanką z pracy. Zastanawiałem się jak wiele mogę mu powiedzieć. Ale znaliśmy się od wielu lat, dlatego uznałem, że będę z nim po prostu szczery i nie zataję żadnych szczegółów. 

  • No więc poznałeś ją w pracy. Młoda mężatka, atrakcyjna, zgrabna i tak dalej i tak dalej. - zaczął Artur, który nie mógł się doczekać, aż przejdziemy do tematu. - Takich jak ona pojawia się w twojej firmie sporo. Czemu więc tak się to potoczyło? Czemu akurat z nią? 

  • Wiesz, z początku nic nie zapowiadało, że tak to się potoczy. Do czasu firmowej imprezy jubileuszowej. 

  • Ocho, czyli szybki numerek w kiblu a potem już z górki? Klasyka. 

  • Nie tym razem. W zasadzie w lokalu nic wielkiego się nie wydarzyło... 

impreza jak impreza. Alkohol był, dobre jedzenie też. Przemowa rozanielonego prezesa również miała miejsce. Wszystko dokładnie tak jak można by się tego spodziewać. No i była też ona, Martyna. Nie powiem, wpadła mi w oko. Ale czy jest facet, który nie spojrzał kiedyś przychylniejszym wzrokiem na koleżankę z pracy? Nie rozmawiałem z nią jednak, nie siedzieliśmy nawet zbyt blisko siebie. Gdy impreza zbliżała się do końca podeszła do mnie niepewnie i spytała czy może się dosiąść. 

  • Słuchaj jest sprawa. Za ile wracasz do domu? - zapytała rzeczowo. 

  • Myślałem, żeby niedługo się zbierać. A co? 

  • Zamówimy razem Ubera? - zapytała krótko. 

  • Chwila, przeprowadziłaś się? Ty nie mieszkałaś bliżej centrum? - coś mi się nie zgadzało.  

  • Tak, ale dzisiaj nie jadę na noc do domu. - odparła lekko zaczerwieniona. 

  • Spoko, spoko. Nie dopytuję się. - odparłem szybko. 

  • Ochhh to nie tak! - rzuciła szybko, jakby domyślała się co mi chodzi po głowie. - Nocuję u koleżanki. 

Nie wnikałem w temat. Po prostu zamówiłem Ubera i ruszyliśmy w drogę. Wysadziłem ją dosłownie dwie ulice ode mnie i mogło się wydawać, że historia dobiegła końca. Wszedłem do domu, ledwo zdjąłem buty i kurtkę, gdy zadzwonił mój telefon. Numer nieznany. 

  • Cześć. Martyna z tej strony. - usłyszałem znajomy głos w słuchawce - Słuchaj głupia sprawa. Koleżanka mnie wystawiła. Nie ma jej w domu, nie mogę się do niej dodzwonić. Czy mogę przenocować u ciebie? 

  • Jasne... - potwierdziłem zaskoczony. 

Niedługo potem siedziała już u mnie popijając herbatkę. Wciąż w wieczorowej kreacji, wciąż w makijażu. Patrzyłem na nią opierając się o blat kuchennej wyspy, nie wiedząc jak ugryźć temat. Na szczęście przyszła mi z pomocą i wytłumaczyła sama w czym rzecz. 

  • Pokłóciłam się z mężem. Nie chcę wracać do domu na noc. 

  • Spoko. Takie problemy w małżeństwie się zdarzają. - odparłem ostrożnie. 

  • Nie wiem jak to dalej będzie. On już chyba mnie nie kocha. W ogóle się mną nie interesuje. - zaczęła się żalić. 

Wiesz jaki jestem. Nie interesują mnie takie historie, ale słuchałem z uprzejmości. Już wtedy wyczułem swoją okazję, ale nawet w najśmielszych snach nie spodziewałem się jak to się może skończyć. No więc słuchałem, o tym jak mąż ją zaniedbuje, jak skupia się na pracy, jak woli spotykać z kolegami, a ja nie mogłem się nadziwić, że odpuszcza sobie taką sztukę. 

  • ...No więc postanowiłam mu dać nauczkę i nie wrócić na noc do domu. - zakończyła swoją jakże smętną historię. 

  • Wiesz co, jasne... Możesz tu przenocować. Mam wolny pokój. Tylko nie mam czego ci dać na przebranie... Znaczy się mam tylko szlafrok po mojej byłej. - zawahałem się. - Ale wiesz, on jest dosyć krótki. Nie wiem czy czułabyś się w nim komfortowo. 

  • Nie ma sprawy. Może być. - zgodziła się bez marudzenia. 

I tak poszła się umyć a potem wróciła do salonu w szlafroku, który zgodnie z tym co mówiłem nie był zbyt długi. Patrzyłem na jej zgrabne uda, no mówię ci super laska. Uznałem, że zaryzykuję. 

  • Wiesz co Martyna? Naprawdę zgrabna z ciebie laska, dziwię się twojemu facetowi, że tak cię traktuje. Powinien skakać dookoła ciebie, a nie odstawiać sceny. 

Ten komplement sprawił jej wyraźną przyjemność. 

  • Tak myślisz? Chyba nie zaszkodzi, jak odwdzięczę się mojemu gospodarzowi. - powiedziała zalotnie. 

Odsłoniła dolną partię szlafroka, a moim oczom ukazały się jej czarne majteczki. Zaskoczyła mnie tą śmiałością. Kiwnąłem głową z satysfakcją. Wyraźnie ośmielił ją ten komplement, gdyż zapytała. 

  • Czy ten wieczór zostanie między nami? 

  • Nocowałaś u swojej koleżanki, ja tylko cię podwiozłem bo miałem po drodze. - odparłem. 

Słysząc te słowa, odwiązała pasek od szlafroka i odsunęła jego krańce na boki. Była w samych majtkach. Nie miała rzecz jasna stanika. Zobaczyłem jej cudne, zgrabne piersi. Wiedziałem, że takiej okazji nie mogę przepuścić. Wstałem z kanapy i podszedłem do niej. Złapałem ją za ramiona, zsuwając z nich szlafrok. Nie stawiała oporu, więc po chwili wylądował on na podłodze. Zastanawiałem się na ile mogę sobie pozwolić. Jak na razie wszystko szło gładko, ale nie wiedziałem, czy w pewnym momencie nie przekroczę cienkiej linii i spłoszę tym samym moją sarenkę. Mówię ci miałem ochotę zamoczyć, ale to wciąż była moja koleżanka z pracy, do tego zamężna! 

  • Wow! Świetnie się prezentujesz. Masz bardzo zgrabne ciało! Takich gości nigdy za wiele w moim domu. 

Zarumieniła się na te słowa. Wyczułem, że jest bardzo łasa na komplementy.  Stwierdziłem, że raz kozie śmierć. Pójdę krok dalej, jak się nie uda to trudno. Ale kto nie ryzykuje ten nie spija śmietanki. 

  • Martyna? Czy w ramach wdzięczności, nie chciałabyś zająć się nieco moim berłem? - zapytałem niewinnym tonem. 

Widać było, że przez moment się waha. W końcu wzruszyła ramionami. 

  • Co mi tam, dawaj no tu swój sprzęt! 

Klęknęła przede mną i zaczęła dobierać się do rozporka. Ja jej nie przeszkadzałem. Wiedziała co robić. Moje spodnie powędrowały w dół. To samo stało się z bokserkami. Mój ptak wyfrunął tuż przed twarzą koleżanki z pracy! Uwierzyłbyś w to? Wzięła go do ręki i powoli zaczęła zsuwać skórkę z żołędzia. Ten wydostał się ze swojego schronienia, powoli pęczniejąc. Spojrzała na mnie z dołu. Jej entuzjazm jakby przygasł, chyba zaczęło do niej docierać co robi. To już była jawna zdrada. 

  • Jeżeli nie chcesz to nie musisz. - powiedziałem uspokajającym tonem. - Masz przecież męża. - dodałem. 

  • Taak... ale co z niego za mąż jak ma mnie w dupie? - zapytała, a w jej oczach zobaczyłem ogień. 

Zupełnie się tego nie spodziewałem, ale ona to zrobiła! Nachyliła się i włożyła sobie moje prącie do ust. Co tu dużo mówić, zaczęła mi po prostu obciągać. Patrzyłem z fascynacją, jak ta dotychczas praktycznie obca mi kobieta zaczyna robić mi dobrze. Być może powinienem pomyśleć o jej mężu. Że wpieprzam mu się do jego życia z buciorami. Ale przecież to nie ja wpakowałem się do cudzego domu i to nie ja paraduję po nim w samych majtkach. To była jej sprawa, nie moja i to nie ja zamierzałem ją oceniać. Ja po prostu korzystałem, rozumiesz? 

Ssała mi kutasa, aż miło. Jeździła języczkiem po wrażliwej żołędzi, jakby to był lizak, a mi nogi robiły się miękkie z rozkoszy. Gdy na chwilę oderwała się od mojego sprzętu, złapałem za penisa i pociągnąłem go do góry. W ten sposób wyeksponowałem jej swoje jądra, do których bez słowa przylgnęła swoimi gorącymi usteczkami. Zaczęła lizać moją wygoloną mosznę. Następnie przyssała się do moich jąder i zaczęła pakować je sobie do ust. Było mi błogo, czułem ogromną przyjemność. Teraz już zupełnie nic mnie nie interesowało, poza tą anielską istotką, którą szczęśliwy los zesłał w me skromne progi. 

Złapałem ją za głowę i ponownie nakierowałem jej usta na mojego kutasa. Wróciła do ssania mojej pałki. Tym razem pomagałem jej, popychając głowę rękoma. Robiła mi teraz głębokie gardło, krztusząc się przy tym. Byłem bliski orgazmu. Wyrwałem się z jej ust w ostatniej chwili. Salwa ciepłego nasienia wystrzeliła na jej buzię i piersi. Zupełnie się tego nie spodziewała. Klęczała teraz przede mną cała pokryta lepką spermą. Dyszała ciężko, ja również. Starła moją spermę z ust palcem. Przyglądała się ściekającej spermie z zafascynowaniem i lekkim oszołomieniem, jakby nie wierząc do końca, że to dzieje się naprawdę. 

  • Zrobiliśmy to! Naprawdę to zrobiliśmy... - wyjąkała. 

  • Taak, faktycznie... dobrze... dobrze ciągniesz. - odparłem wciąż mocno zaskoczony tym jak duża przyjemność mnie przed chwilą spotkała. 

  • Mam nadzieję, że ci się podobało? - zapytała. 

  • I to jak! - zapewniłem ją bez żadnego udawania. Uwierzyła mi. 

Poszła do łazienki się umyć. Zmyć z siebie ślady swojej niewierności. Ja w tym czasie rozsiadłem się na kanapie. Nocną ciszę przerwał dźwięk SMSa. To był jej telefon. Zostawiła go na stole. Nie wiem co mnie do tego skusiło, ale zerknąłem na treść wyświetlającej się wiadomości. 

  • Od Kornelii: “Gdzie jesteś? Czekam na ciebie cały wieczór, oczy same mi się zamykają!” 

A więc cała historia z koleżanką, której nie ma w domu to była ściema! Od początku chciała wylądować w moim mieszkaniu! Zatem było w tym mniej przypadku niż sądziłem. W mojej głowie zaczęły się kotłować myśli, a z tego chaosu zaczął wyłaniać się plan. Gdy wróciła do salonu byłem już zdecydowany, wiedziałem co chcę jej zaproponować. 


Komentarze

  1. Super sie zaczyna, czekałem z niecierpliwością na nowy wpis tutaj

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6