Monika na zaliczeniu I

 

Faktycznie, nie miała ostatnio dobrej passy. Sesja ewidentnie nie szła po jej myśli, wiele poprawek nie było tylko jej problemem, ale nie pocieszało jej to zbytnio. Choć to nie w stylu Moniki, od tygodnia sumiennie ślęczała nad książkami, starając się zapamiętać bezsensowną teorię. Na co mi to wszystko do cholery! Nigdy tego nie wykorzystam. To jednak nie miało znaczenia, liczyło się tylko zaliczenie.  

Gdy nastał dzień zaliczenia, wcale nie czuła się pewnie. Długie godziny nauki nie przyniosły zamierzonego efektu. Nie była gotowa i miała tego pełną świadomość. Jako że odpowiedź miała formę ustną, stwierdziła, że nie ma nic do stracenia. Zrobi to co potrafi najlepiej, czyli postara się owinąć prowadzącego wokół palca. Krótka mini, duży dekolt i czerwone, świeżo pomalowane usta w połączeniu z jej blond włosami. Oto recepta na sukces. Taką przynajmniej miała nadzieję.  

Kiedy weszła do gabinetu pana Doktora, ten spojrzał na nią przelotnie znad laptopa, jakby kompletnie nie zwrócił uwagę na jej strój. Wrażenie to okazało się jednak mylne, gdyż dosłownie chwilę później nie patrząc na nią powiedział: 

  • Na egzamin przychodzimy ubrani przyzwoicie. Taki strój nie przystoi studentce naszej uczelni. - powiedział to najbardziej formalnym tonem jaki Monika słyszała w życiu. 

No to klops. Zamiast sobie pomóc, jeszcze bardziej pogorszyła swoją sytuację. Teraz jest już kompletnie w czarnej dupie. No ale nic, trzeba podjąć tą nierówną walkę. To była jej ostatnia szansa na zaliczenie. Seria pytań była jak strzały z karabinu, szybkie i celne. Trafiały w jej czułe punkty, wyławiały na wierzch braki w jej wiedzy. Z każdym kolejnym zdaniem była coraz bardziej pogrążona. 

  • Wiedzy brak. Chyba nie myślała pani, że tym strojem coś pani zdziała? - zapytał ironicznie pan Doktor. 
  • Tonący chwyta się brzytwy panie Doktorze. - odparła zdołowana Monika. 
  • Otóż to! Dobrze, że chociaż pani się z tym nie kryje. - odrzekł uradowany Doktor. 
  • Przejrzał mnie pan, przyznaję. - przyznała Monika ku uciesze pana Doktora. - Ale bardzo mi zależy na tym zaliczeniu. - dodała niższym tonem. 

Pan Doktor w końcu na nią spojrzał. Przełknął ślinę i ponownie wlepił wzrok w monitor komputera. 

  • Bardzo mi przykro. Już z panią skończyłem na dziś. 

To był koniec. Monia powinna odwrócić się do drzwi i pogodzić ze swoją klęską. Każdy by tak zrobił, ale nie ona. Uznała, że nie ma nic do stracenia, w gruncie rzeczy doszła do wniosku, że może być ciekawie... o tak jak wylecieć to z hukiem! Odpięła guzik powiększając swój dekolt. Pan Doktor nawet nie zwrócił na to uwagi. Chwilę potem odpięła dwa pozostałe guziki i błyskawicznie zrzuciła koszulę na ziemię. Jej ręce spoczęły na zapięciu stanika. Pan Doktor zerwał się na równe nogi, ale nie powstrzymało ją to przed zdjęciem biustonosza. Oczom belfra ukazały się jej nagie piersi. 

  • Czy mam stąd wyjść jak stoję? Na korytarzu z pewnością jest sporo ludzi. - powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem. 
  • Jak pani śmie!? Toż to szantaż! - obruszył się pan Doktor. 
  • A i owszem. Ale spokojnie. Nie mam interesu w tym, żeby robić panu problemy. 
  • No to działa pani wbrew swojemu interesowi! - pan Doktor był wściekły. 
  • Czy mam ściągnąć majtki? - zapytała Monika. 
  • Słucham? 
  • Pytam całkiem poważnie. - a gdy zobaczyła, że pan Doktor nie wie co na to odpowiedzieć, szybko dodała. - Jestem do pana dyspozycji. Może pan z tego skorzystać.. a wszystko zostanie między nami. Albo wyjdę stąd tak jak stoję. 

Doktor mierzył ją nieprzychylnym wzrokiem. Czuł jednak, że jego sytuacja robi się mocno niekomfortowa. Jak miałby wytłumaczyć dziekanowi, że z jego gabinetu wybiegła półnaga studentka, krzycząc jakieś bzdury o gwałcie? Pewnie jakoś by z tego wybrnął, w końcu ta dziewczyna jest ewidentnie niepoczytalna. Ale zanim to by się stało... pomyślał o żonie. Z pewnością byłaby zdruzgotana samą sugestią, że jej mąż mógłby zrobić coś takiego. A jego reputacja na uczelni? Ległaby w gruzach, niezależnie od finalnego werdyktu w tej sprawie. Dopiero po tym krótkim wywodzie, który wybrzmiał w jego głowie uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz. Ta studentka jest faktycznie bardzo ładna! I te piersi! W jego głowie zakołatała myśl. Może jednak nie ma co iść w zaparte? 

  • Dobrze, dobrze. Spokojnie. - zaczął nerwowo - Widzę, że jest pani zdeterminowana. Dam pani jeszcze jedną szansę na zaliczenie, jednak ostrzegam: poprawka nie będzie łatwa! 
  • Oczywiście panie Doktorze, dam z siebie wszystko! - zarzekła się Monika. 
  • Zaczniemy od zaliczenia ustnego. - wyjaśnił rzeczowo Doktor – Zapraszam pod biurko. - dodał siląc się na spokojny ton. 

Odsunął się nieco od blatu, robiąc tym samym miejsce Monice. Ona bez słowa sprzeciwu weszła pod mebel i zajęła pozycję między jego udami. Sam rozpiął spodnie i przesunął zamek ku dołowi. Studentka zrobiła resztę wyswobadzając jego członka. Był już częściowo sztywny. Nie było się czemu dziwić, w końcu sytuacja była jak najbardziej podniecająca. Dziewczyna stwierdziła, że członek jej belfra nie jest szczególnie pokaźny, ale uznała, że taki komentarz wypowiedziany na głos mógłby negatywnie wpłynąć na ocenę końcową. 

Ujęła penisa Doktora w rękę i zaczęła go pobudzać zsuwając napletka z żołędzi. Ta zaczęła pęcznieć, jak zresztą cały członek. Przyspieszyła nieco swoje ruchy. Miała nadzieję na szybki finał. Ha, gdyby to się udało to zaliczenie poszłoby gładko! Pan Doktor znosił jednak jej ruchy nad wyraz dobrze i ani myślał wytrysnąć. 

  • Jak mówiłem to jest zaliczenie ustne. - napomniał ją. 

Nie miała wyjścia. Otworzyła usta i przyjęła członka swojego nauczyciela w ustach. Trochę przypał obrabiać pałkę tego starego pryka, ale nie zamierzała tracić roku swojego życia na poprawki. Pan Doktor zaczął dyszeć. Pracująca w górę i w dół głowa Moniki zaczęła osiągać zamierzone efekty. Jej usta ciasno oplatały stojące berło tego dziada. Znowu pomyślała, że cel jej misji jest bliski... gdy do drzwi rozległo się pukanie. 

  • Proszę się schować pod biurko! Głębiej! - syknął Doktor, po czym głośniej dodał. - Proszę do środka! 

Drzwi się otworzyły, a jakiś znajomy głos powitał pana Doktora. Monika ze zdziwieniem stwierdziła, że to musi być jej koleżanka Agnieszka. 

  • Panie Doktorze, ja w sprawie zaliczenia... - zaczęła. 
  • Uhmm... jestem teraz nieco zajęty. Proszę przyjść później. - oświadczył oficjalnym tonem belfer. 
  • Ale... - zaczęła zaskoczona Agnieszka. 

Monika wciąż trzymała penisa w ustach. Zacisnęła oczy, uznała że może pomóc swojej koleżance, choć nie była pewna czy ta oczekuje takiej właśnie pomoc. Ale to była Monika, ona w sprawach seksu zawsze najpierw działała, a dopiero potem myślała. 

  • Ahhhnieehha - wycharczała, zapominając o członku w swojej buzi. Dopiero gdy to sobie uświadomiła, wyciągnęła go z ust i kontynuowała. - Panie Doktorze, myślę że koleżanka może się przyłączyć do zaliczenia. - wyjaśniła, wychylając głowę ponad blat biurka. 

Jej koleżanka aż podskoczyła, jakby zobaczyła ducha. Pan Doktor był kompletnie zszokowany i przerażony, tym co zobaczył. Kompletna katastrofa! Jego tajemnica wyszła na jaw nim zdążył opuścić swój gabinet. 

  • Ja... to wyjaśnię! - zaczął niepewnie. 

Tymczasem półnaga blondynka wygramoliła się spod jego biurka i z niewinnym uśmieszkiem patrzyła na swoją koleżankę. Agnieszka zaczynała rozumieć co się tak naprawdę dzieje. Jej również bardzo zależało na zaliczeniu, więc ostrożnie dobierając słowa, powiedziała. 

  • Spokojnie panie Doktorze, myślę że i mi taka forma zaliczenia odpowiada. 
  • Ale... ale pani ma męża! - trzeźwo zauważył przyłapany na gorącym uczynku naukowiec. Widocznie dostrzegł obrączkę na palcu Agnieszki. 
  • To nie problem, on nie będzie miał nic przeciwko temu. Zresztą przyszedł tutaj ze mną, czeka pod gabinetem, więc możemy go spytać. 

Nie czekając na odpowiedź gospodarza, uchyliła drzwi i zawołała swojego męża Marcina. Ten wszedł do środka zaskoczony. Rozdziawił usta widząc półnagą Monikę, jednak po chwili przyszło zrozumienie. Znał ją bardzo dobrze, wszak sporo przeżyli w trakcie wakacyjnych wędrówek. 

  • A więc to takie zaliczenie! - zawołał ze śmiechem. - Panie Doktorze, proszę te panie solidnie sprawdzić. Muszą zasłużyć na przejście na kolejny semestr. 
  • Nie... nie ma pan nic przeciwko? - mężczyzna był tym wyraźnie zaskoczony. 
  • Gdyby dziewczyny nauczyły się jak trzeba, to nie byłoby teraz takich problemów. - odparł rzeczowo Marcin. 
  • To jest pańska żona. - stwierdził Doktor. 
  • Wiem, ale jak już mówiłem nie mam nic przeciwko temu, żeby wykorzystała szansę na zaliczenie przedmiotu. Proszę być spokojnym... te panie nie z jednego pieca jadły już chleb. 

To było bardzo mocne stwierdzenie, tym bardziej z ust męża jednej ze studentek. Wprost zasugerował, że jego żona się puszcza i najwyraźniej nie miał z tym problemu! 

  • Dobrze więc. Proszę pana o opuszczenie gabinetu...Panie muszą się skupić na zaliczeniu. 

Komentarze

  1. Super :) Mam nadzieję, że to dopiero początek sesji egzaminacyjnej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo wreszcie. Brawo Robeks. Doczekałem się mojej ulubienicy Agnieszki, jej męża i ich dalszych przygód. Oby często i długo. Poczynania tego małżeństwa są wyjątkowe a poczynania Agnieszki zapierające dech w piersi. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Robeks, jesli możesz to pociągnij to opowiadanie dłużej i ze znaczącą rolą Agnieszki. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za komentarze. Kontynuacja na pewno się pojawi. Ostatnio mniej miałem czasu, ale plany na ciąg dalszy są!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6