Kolega Agnieszki 1

 Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w salonie. Patrzyłem na moją żonę, nie potrafiąc ukryć wszechogarniającej mnie nerwowości. Niby mieliśmy już doświadczenie, niby obydwoje się zdecydowaliśmy. Ale gdy od planów przechodzi się do realizacji... wtedy zawsze pojawia się stres i niepewność. Jak to wszystko się potoczy? Pomysł był mój, przyznaję. Jednak Agnieszka też miała dużo do powiedzenia i ostateczny plan był połączeniem naszych wspólnych potrzeb i fantazji. 

·        Muszę się zbierać. - rzekła rzecz oczywistą. 

·        Podwieźć cię? - zapytałem po raz ostatni. 

·        Nie... sama dam radę. 

Wiem, wiem. To też było ustalone, ale mimo wszystko spróbowałem. 

·        Pozostała tylko jedna rzecz...

Wiedziałem co to oznacza. Na to również byłem przygotowany. Jednak ten symboliczny gest, który miała wykonać napawał mnie dziwnym, trudnym do wyrażenia uczuciem. Zdjęła swoją obrączkę i podała mi ją, patrząc głęboko w moje oczy. Na jej twarzy były wypisane nieodgadnione emocje. Przyjąłem ją bez słowa i przezornie umieściłem w zapinanej na zamek kieszeni. To by było na tyle. Nic więcej nie pozostało do zrobienia. Agnieszka pocałowała mnie delikatnie w policzek i poszła w kierunku wyjścia. 

Teraz pozostała najtrudniejsza część zadania. Oczekiwanie. To w całym planie było najcięższe. Nie miałem za nią iść. Nie miałem jej śledzić. Nie byliśmy w leśnej głuszy, tylko w tętniącym życiem mieście. Ale jak już mówiłem, plan był uzgodniony wspólnie, był kompromisem. Ona chciała odrobiny prywatności, a ja... miałem dostać coś w zamian. Decyzja, czy i kiedy skorzysta z tej możliwości należał do mojej żony. Ja jednak byłem spokojny. Wiedziałem, że mnie nie zawiedzie. 

Poznała go przez internet. Był cztery lata starszy, po studiach. W trakcie rozmowy bardzo jej zaimponował. Tak przynajmniej twierdziła. Od czasu do czasu pokazywała mi skrawki konwersacji, ale nie miałem do niej samodzielnego dostępu. Widziałem tylko to co chciała mi pokazać. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. On nie wiedział o moim istnieniu. W jego przekonaniu Agnieszka była singielką. Umówili się na spotkanie, nic zobowiązującego. Jemu zależało, ona zgrywała niedostępną. Być może po części to prawda. Zrobiła się ostatnio bardzo wybredna. 

Siedziałem na kanapie. Popijałem browarka i czekałem. Czas płynął, a alkohol wcale wiele nie pomagał. Byłem poddenerwowany, siedziałem w napięciu czekając na telefon. To było dla mnie zupełnie nowe doznanie. Nie jakieś wakacje, nie nasi znajomi. Wczoraj oglądaliśmy serial, dzisiaj była z innym. A ja... nie wiedziałem kompletnie nic. Czułem pustkę, a zarazem dookoła moich myśli była burza. Burza podejrzeń, domysłów, z których każdy wydawał się absurdalny, wręcz nierealny. Usiadłem wyprostowany, nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Wierciłem się nie wiedząc czy wolę siedzieć, stać, czy może jednak leżeć. Poszedłem do lodówki po kolejne piwo, gdy rozległ się dźwięk komórki. A więc jednak! Szybko wróciłem do stolika, gdzie zostawiłem telefon. To był Arek... Odebrałem niezadowolony. 

·        Czego? - burknąłem. 

·        Stary, spokojnie. - zaczął mnie uspokajać mój najlepszy kumpel. - Czyli rozumiem, że wszystko wypaliło? 

Tak, wspomniałem Arkowi co jest na rzeczy. Jak widać był bardzo ciekaw co się dzieje na spotkaniu Agi. 

·        Wypaliło, nie wypaliło. Skąd mam wiedzieć!? - warknąłem. 

·        Cisza? - zapytał tylko. 

·        Cisza. 

·        Czyli przeszkadzam? - zaczął rozumieć. 

·        W każdej chwili mogę dostać telefon. 

·        Spoko. Daj znać jutro. Udanego wieczoru. Cześć! 

·        Nara. 

Odłożyłem słuchawkę i wróciłem do lodówki. Po chuj on dzwoni? Wie przecież, że czekam na telefon od Agnieszki. Oczywiście jeżeli ta zdecyduje się do mnie zadzwonić i włączyć głośnomówiący. Minęło już parę godzin, a ona wciąż nie dawała znaku życia. W mojej głowie zrobiło się pochmurno. Wtedy przyszedł upragniony SMS. 

·        “Niedługo zadzwonię” 

Tak! Na to czekałem. A jednak, w końcu się dowiem co się dzieje na jej randce. Wyłączyłem telewizor. Zamknąłem okno. Tak, tak, miałem się wyciszyć. Ale zawsze pozostawało te parę chwil, gdy tamten mógłby coś usłyszeć. Już nie potrafiłem usiedzieć. Chodziłem po pokoju i czekałem na dzwonek. W końcu nastała upragniona chwila. Kompletną ciszę przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. Drżącymi palcami je odebrałem. Na początku była cisza. Potem lekki szum. Bałem się przez jedno uderzenie serca, że są problemy z sygnałem. W końcu usłyszałem głosy. Ich głosy. 

·        Naprawdę super się z tobą rozmawia. Czuję się jakbyśmy znali się od dawna. 

·        Mam podobne odczucia. - to był jego głos. Słyszałem go po raz pierwszy. Niski, ciepły, przyjemny. - Mówiłaś, że seks na pierwszej randce nie wchodzi w grę. A ja już się czuję jakby to było nasze dziesiąte spotkanie! 

·        Wiesz czuję to samo... ale taki szybki seks mógłby wszystko zepsuć. 

·        Skoro dobrze się dogadujemy... - zaczął ją przekonywać. 

O co to to nie! Pomyślałem, poirytowany. Umawialiśmy się, żadnego seksu na dzień dobry. Niech się facet wykaże, a nie od razu spija śmietankę. Ja tak łatwo nie miałem... Choć po cichu liczyłem, że kochanek Agnieszki, będzie miał trochę łatwiejsze zadanie niż ja. 

Moja żona powiedziała coś czego nie zrozumiałem. Widocznie to postawiło do pionu napalonego kolesia, gdyż lekko przystopował i zmienił temat. Ja jednak liczyłem, że na tym się nie skończy. Nie myliłem się. Nie minęło dużo czasu, gdy męski głos podjął kolejną próbę. Tym razem był znacznie bardziej przebiegły. 

·        Kupiłem Ci prezent. - oświadczył. 

·        Mi? Przecież dopiero się poznaliśmy. - zdziwiła się Agnieszka. 

·        Wiem, ale spokojnie. Uznałem, że dam ci go tylko wtedy, jeżeli stwierdzę, że jesteś odpowiednią osobą. 

·        Odpowiednią do czego? - dopytała ostrożnie. 

·        Do tego, żeby zostać obdarowaną. 

Chwila ciszy, szelest rozrywanej paczki. Jej westchnienie. Znowu cisza. 

·        Ochh... to musiało być bardzo drogie. 

Cisza potwierdziła jej przypuszczenia. 

·        Nie powinnam tego ot tak przyjmować. Głupio mi... Czy mogę przymierzyć? 

·        Oczywiście, jest twoja. 

·        Pójdę do łazienki... 

·        Jak sobie życzysz. - w jego głosie słychać było lekki zawód. 

Wzięła telefon ze sobą. Słyszałem chroboty, trzaski i inne trudne do zidentyfikowania dźwięki... Gdy nagle dostałem zdjęcie, a na nim ona w cienkiej, lekko prześwitującej bieliźnie do tego czarne samonośne pończochy. Nachyliła się nad telefonem i wyszeptała. 

·        Mam się mu w tym pokazać? 

·        Ale... - syknąłem, wyłączając wcześniej wyciszenie. 

·        Decyzja należy do ciebie. Masz mało czasu, zaraz przebieram się w swoje ciuchy. 

Chwila napięcia. Gorączkowego myślenia i oceniania sytuacji. Wiedziałem, że nie mam wyjścia. Podniecenie przyszło nagle, bez zapowiedzi. Nie potrafiłem się jemu oprzeć. 

·        Dobra. - powiedziałem cicho. 

Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Jedynie kolejną serię chrobotów i trzasków. Skrzypnięcie drzwi. A więc wyszła z łazienki. Jej kolega miał ją zaraz zobaczyć w tym wyzywającym stroju. Dokładnie takim, który mu się podobał. W końcu sam go wybrał. Ktoś głośno zaczerpnął powietrza. Najwyraźniej zrobiła na nim piorunujące wrażenie. A przecież przez ten strój dało się dostrzec zarysy... jej atrybutów kobiecości. 

·        Woow... jesteś. Jesteś piękna! - wydukał jedynie. 

Tak, musiała go powalić swoją urodą. Wierzę, że nigdy wcześniej nie widział piękniejszej kobiety! Mogłem sobie dać rękę uciąć. 

·        Nie musiałaś tego robić... Nie chcę, żebyś pomyślała, że... 

·        Dobrze wiemy, że tego oczekiwałeś. 

·        No... tak... choć myślałem, że może założysz to przy którymś z kolejnych spotkań? - wciąż był wyraźnie zaskoczony. 

·        Dobra, lepiej powiedz jak ci się podobam. - zmieniła temat. 

Chwila ciszy, przerywana krótkimi szmerami, czyżby chodził wokół niej i się przyglądał? Tak, brak wymiany zdań i głośniejszych dźwięków właśnie to sugerował. Czekałem w napięciu na dalszy rozwój sytuacji. Ustaliliśmy, że mu dzisiaj nie da... ale czy moja ostatnia decyzja nie anulowała tych poprzednich? Tego nie byłem taki pewny. Wyczekiwałem więc w napięciu dalszych wydarzeń. Wtem... 

·        Hej! Żadnego dotykania! Możesz tylko patrzyć. - jasno postawiła sprawę Aga. 

·        Wiesz, że nie jest to łatwe? 

·        Wiem, ale bądź cierpliwy. 

Pogrywała z nim, choć byłem pewny, że jest już na niego mocno napalona. Znowu tylko te cholerne szmery. Jak bardzo brakowało mi obrazu, by wiedzieć co konkretnie tam się dzieje! Wiele jednak wskazywało, że ich zabawa dobiega powoli końca. Wtedy to właśnie jej kolega podjął ostatnią próbę ugrania czegoś więcej. 

·        A czy za moją cierpliwość zostanę jakoś wynagrodzony? - zapytał, rozpoznając grunt pod dalsze działanie. 

·        A w jaki sposób chciałbyś zostać wynagrodzony? - zapytała zaciekawiona żona. 

·        Chciałbym ci zrobić parę fotek w twoim nowym stroju. 

Znowu pauza. Wyraźnie ważyła jego słowa i zastanawiała się, czy powinna się na to godzić. I tak całe to spotkanie doszło dalej niż się spodziewaliśmy. Tym razem nie miała jak spytać mnie o zdanie, więc zaproponowała pewien kompromis. Gdy usłyszałem jej odpowiedź uznałem, że jest ona dosyć rozsądna. 

·        No dobrze, ale pod warunkiem, że zdjęcia będą robione moim telefonem. Jutro je przejrzę i zdecyduję się, które ci wysłać. 

·        Dobrze. Zgoda. - jej nowy kolega zaakceptował warunki. 

Chwilę później połączenie telefoniczne z moją żoną zostało przerwane. Ktoś by pomyślał, że powinienem czuć zawód. Tak jednak nie było, gdyż dobrze wiedziałem, że wszystkie zdjęcia robione jej telefonem są synchronizowane z kontem w chmurze... a tak się składa, że miałem do niego dostęp. Czułem, że zabawa dopiero się rozpoczyna, a Agnieszka jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Miałem wrażenie, że nowy kolega bardzo jej odpowiada i tylko nasze wcześniejsze ustalenia hamują ją przed szybkim popchnięciem tej znajomości do przodu. 

Komentarze

  1. Super nastrój 🙂 bardzo lubię takie informowanie ze spotkania

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny klimat ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Robeks, wiem że każdy z nas ma swoje życie, obowiązki itd.. ale proszę Cie, dodawaj te opowiadania częściej :) jestem wielkim fanem, za każdym razem czytam je z wypiekami na twarzy, powiem więcej: stały się one dla mnie jak narkotyk :p
    Super robota!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło mi to słyszeć. Piszę kiedy mam czas i wenę. Ostatnio mam niewiele wolnego, ale być może niedługo będzie trochę lepiej. W każdym razie kolejne części są w przygotowaniu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6