Kolega Agnieszki 4

Wracałem leśną drogą do domu. Byłem wzburzony. Byłem zszokowany. Byłem... sam nie wiem. Wciąż do mnie nie docierało co wydarzyło się chwilę wcześniej. Ale czułem, że wpłynie to na dalszą relację mojej żony z nowym kochankiem... i na naszą relację również. Wiele już przeszliśmy i rzecz jasna to wydarzenie na niczym nie zaważy. Ale z pewnością zapamiętam je do końca życia. Usiadłem na zwalonym konarze drzewa. Silne wichury stały się ostatnio częstsze niż dawniej. Oparłem łokcie na kolanach, a oczy zakryłem drżącymi dłońmi. Postanowiłem raz jeszcze przeanalizować całe zajście. Musiało do mnie dotrzeć co faktycznie się wydarzyło. Spróbowałem uspokoić nieco oddech. Bezskutecznie. 

Wróciłem myślami do momentu, gdy jej kolega zachodził ją od tyłu. Początek nie wróżył w zasadzie nic złego. Stanął za nią i złapał ją za biodra. Zadrżała, czując na sobie dotyk jego rąk, a on powiedział. 

·        Czas żebyś i ty dostała nieco przyjemności. 

Po tych słowach przykucnął za nią, a jego głowa powędrowała między nogi mojej wybranki serca. Jego język odnalazł drogę do jej cipki i zaczął ją delikatnie muskać. Agnieszka zachichotała, chyba ją to załaskotało. On coraz lepiej sobie poczynał, po nieśmiałym początku złapał ją rękoma za pośladki i rozszerzył je na boki, by mieć lepsze dojście do jej skarbu. Jego język zaczął penetrować norkę, a żona w ogóle nie stawiała mu oporu. Wręcz przeciwnie, oddawała się w pełni tej przyjemności. Sama zaczęła bardziej wypinać swoje pośladki, by ułatwić zadanie swojemu kochankowi. Widać było, że jest w tym bardzo dobry, i seks oralny to dla niego nie pierwszyzna. 

Gdyby na tym zakończyło się spotkanie, uznałbym że wszystko odbyło się zgodnie z planem. Obydwoje się popieścili. Dali sobie przyjemność. Lepiej poznali swoje ciała. Ot dobry wstęp do kolejnych spotkań. Wtedy jednak rzeczy zaczęły wymykać się spod kontroli i do teraz zastanawiam się czy jednak nie powinienem był zareagować? Czy jednak pewne granice nie powinny być ot tak przekraczane? 

Kochanek wstał i zaczął pieścić dłonią łechtaczkę mojej żony. Nachylił się nad nią i powiedział do jej ucha niskim głosem. 

·        Czy jest ci dobrze moja droga? 

·        Ooo tak, nie przestawaj! - jęknęła Aga. 

·        Ale przecież to ja wygrałem. - obruszył się - Czy nie sądzisz, że w tych okolicznościach należy mi się coś więcej? 

·        Na przykład co? - zapytała cicho. 

·        Zagraliśmy mecz, a ja za zwycięstwo dostałem wyznaczoną nagrodę. Była ona bardzo przyjemna. Nie zaprzeczę. Twoje zdolności oralne są naprawdę ekstra. Ale... gdy coś jest z góry ustalone, to brakuje dreszczyku emocji. Mam wrażenie jakby nasze spotkania były z góry ustalone, reżyserowane. - mówił dalej wciąż masując jej łechtaczkę. W jego głosie dało się dosłyszeć nutkę zawodu. 

Wzdrygnąłem się na te słowa. Świadomie lub nie, trafił w sedno. Faktycznie te spotkania były w pewnym sensie ustawione, a ich przebieg i granice skrupulatnie ustalane i to nie tylko przez dwójkę kochanków, ale i przez męża niewiernej żony. Trzeba było mu przyznać, że dobrze to zinterpretował, pomimo że nie miał o mnie pojęcia. O mnie, ukrytym reżyserze. 

·        Na co więc liczysz? - zapytała skonsternowana Aga. 

·        Na to... że pozwolisz mi odebrać nagrodę na moich zasadach. - odparł enigmatycznie. 

·        A coś więcej? - nie dawała za wygraną. 

·        Dostanę jedną minutę, w trakcie której będę mógł zrobić z twoim ciałem to na co mam ochotę. - rzucił nieco światła na swój pomysł. 

Aga wciąż stojąc tyłem zamyśliła się. On zaś przestał masować jej cipkę, by przez chwilę mogła się skupić... żeby jeszcze bardziej zapragnęła jego dotyku na swym ciele. Nie byłem przekonany czy to dobry pomysł, ale decyzję pozostawiłem jej. A ona kiwnęła głową dając mu przyzwolenie. Klamka zapadła. Moje serce zaczęło mocniej bić. Wiedziałem, że zaraz coś się wydarzy. Mogłem odejść, pozostawić wszystko domysłom. Mogłem, ale nie potrafiłem. 

·        Daj mi proszę chwilę na przygotowanie. Ale zostań tyłem jak jesteś. 

Wrócił do swojego plecaka i coś z niego wyciągnął. Ciężko było z daleka dostrzec co to. Nie ociągał się długo i już po chwili ponownie znajdował się za moją małżonką. W ręku miał małą niebieską tubkę, z której wycisnął coś na swoją sterczącą na baczność pałę. Czyżby zamierzał spenetrować moją ukochaną? Ale... jej cipka była przecież całkiem wilgotna po tych wszystkich zabiegach, których dokonał przed momentem. Po co mu dodatkowe nawilżenie? Odpowiedź przyszła szybko i uderzyła mnie jak młot kowalski spadający na nowe dzieło mistrza. On faktycznie chciał spenetrować moją żonę, ale nie upatrzył sobie jej cipki, tylko... jej tyłek! 

Jęk Agnieszki, nie był wyrazem ekstazy, lecz raczej bólu. W jej nieprzygotowany odbyt zaczął wchodzić nawilżony członek kolegi. Jej zaciśnięte zwieracze powoli puszczały, umożliwiając dalszą wędrówkę w jej głąb. 

·        Auć to boli! Ostrożnie! - wyjęczała. 

On nic jej na to nie odpowiedział, tylko kontynuował swoje natarcie, wchodząc w nią coraz głębiej. Chciała się wyrwać, lecz ją przytrzymał. Krzyknęła krótko. 

·        Spokojnie moja droga. Pamiętaj, że obiecałaś mi tą minutę. 

Agnieszka, przestała stawiać opór. On wykorzystał tą okazję, żeby wyciągnąć nieco swego członka i ponownie natrzeć ze znacznie większą stanowczością. Docisnął swoje prącie po same jajka i westchnął z zachwytu. 

·        Ale masz ciasne dupsko. O cholera! 

Ależ to było mocne. Dupczył ją bez żadnych oporów, jak gdyby nigdy nic. Jakby robili to regularnie. Ale tak jednak nie było. To był ich pierwszy raz i do tego od razu zdecydował się pójść na całość. To była najdłuższa minuta mojego życia. Choć wierzę, że kochanek odbierał to zupełnie inaczej. Dla niego to było jak mrugnięcie okiem, a jego kochanka już zaczynała się wyrywać, dając do zrozumienia, że czas się skończył. On jeszcze raz dobił się do końca i przywarł do niej na chwilę, zdobywając dodatkowych kilka sekund w jej tyłku. Agnieszka się wyswobodziła i chwiejnym krokiem poszła po swoją bieliznę. Nie utrudniał jej tego. Co prawda nie udało mu się dojść w tak krótkim czasie, ale co zaruchał to jego. Wreszcie i on z ociąganiem poszedł po swoje ciuchy i zaczął szykować się do drogi powrotnej. 

·        I jak ci się podobało? - zapytał beztroskim tonem, jakby nic się nie wydarzyło. 

·        To chyba ja powinnam cię o to spytać. - mruknęła pod nosem Aga. 

·        Dziękuję, że pytasz. Było naprawdę fajnie. - uśmiechnął się do niej szeroko. 

·        To było... mocne. Dzikie... nie spodziewałam się tego. 

·        Domyślam się. Ważniejsze jest jednak co dalej? - podkreślił nie patrząc w jej stronę. Wycierał w ręcznik swojego wilgotnego penisa, jakby wyszedł spod zwykłego, wieczornego prysznica. 

·        Co dalej?... - nie zrozumiała co ma na myśli. 

·        No... czy dalej chcesz kontynuować naszą znajomość. - doprecyzował. - Czy mimo to, że zerżnąłem cię w dupę bez pytania o pozwolenie, chcesz dalej się ze mną spotykać? 

To było jasne postawienie sprawy. Zrobił to z premedytacją. Podjął ryzyko, wiedząc że może stracić potencjalną kochankę. Czyżby wyczuł, że moja Aga jest gotowa na coś więcej? Czy nie miał bladego pojęcia, ale po prostu nie potrafił się oprzeć? 

·        Chcę, choć trochę się boję. - wypaliła. 

·        Zupełnie niepotrzebnie. Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. Po prostu chciałbym cię lepiej poznać. Czuję, że lubisz seks. Że na razie się hamowałaś z przyzwoitości, ale czas z tym skończyć. Maski zostały zdjęte. 

Śmiało sobie poczynał, nie mogłem temu zaprzeczyć. Pytanie co dalej? Agnieszka zgodzi się na kolejne spotkanie, to pewne. Ale jak ono będzie wyglądać i jakie będę miał możliwości uczestniczenia w tym wydarzeniu? Miałem wrażenie, że on już ma wszystko zaplanowane, że już wcześniej wszystko sobie ułożył w głowie. A teraz po prostu krok po kroku realizował swój plan. Plan na pełne wykorzystanie potencjału mojej ukochanej. 

·        Pracuję w pewnym biurze projektowym. Nie jest za duże, ale całkiem komfortowo urządzone. Po godzinach nikt tam raczej nie siedzi. Szczególnie w piątki. Ja jednak zostanę dłużej, a ty przyjdziesz mnie odwiedzić... Będziesz tego wieczora moją sekretarką. 

·        Sekretarką? - odparła zaintrygowanym tonem. 

·        Tak sekretarką. Bardzo posłuszną zresztą. Co ty na to? - zapytał ją, jak gdyby składał jej propozycję zawodową. 

·        Dobrze panie prezesie. Stawię się w piątek w pańskim biurze. - odrzekła niskim uwodzicielskim tonem. 

Zaczęła grać w jego grę. Nie miałem jej za złe, że podjęła decyzję bez mojego udziału. Była w pełni usprawiedliwiona, trzeba było dać szybką odpowiedź kochankowi, by nie wzbudzić jego podejrzeń. 

Tak oto zakończyło się ich spotkanie, a ja siedziałem na przewróconym konarze drzewa, wciąż nie mogąc dojść do siebie. Stało się, akcja toczy się dalej, a moja decyzyjność drastycznie spadła. No cóż musiałem się z tym liczyć. Rozumiałem, że jeżeli ma dojść do czegoś więcej to muszę dać jej większe pole manewru. Jeszcze nie wiedziałem jak. Ale chciałem uczestniczyć w kolejnym spotkaniu mojej ukochanej. Musiałem to dobrze przemyśleć i zaplanować. 

Komentarze

  1. Wow....to jest to .... niespodzianka...kolejne przekroczone granicę... rewelacja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe kto pojawi sie w firmie (kolega z IT, Rajid ze swoja kobra)a moze nowy kolega Agnieszki planuje spotkanie "biznesowe", i Agnieszka bedzie serwowac kawe z lodem ;)

      Usuń
    2. Poza samym wątkiem erotycznym będzie też trochę akcji. Marcin będzie się musiał trochę wysilić, żeby podejrzeć co robi jego żona z kochankiem.

      Usuń
  2. Robeks nie przepada za takimi komentarzami ale mam nadzieję że część piąta w drodze...przed kolejną podzielmy sie

    OdpowiedzUsuń
  3. Większa szansa na kontynuację "Podzielmy się" na to mam obecnie wenę. Ale pomysł na kontynuację tego opowiadania też jest, więc i jego kolej nastanie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6