Podzielmy się 3

 Przybyliśmy na miejsce trochę przed Kamilem. Posiedzieliśmy nieco przy stoliku, przywitaliśmy się z resztą. Ja poszedłem po drinki. Co tam, z reguły piliśmy piwka, jednak dzisiaj chciałem by do naszych gardeł lało się coś mocniejszego. Tym bardziej, że musiałem przytłumić swój własny niepokój i drżenie rąk. Ale czy tylko to? Czy nie chodziło o to, by wprowadzić moją żonę w dobry, frywolny nastrój? Przecież w tą majówkową noc obydwoje byliśmy pod wpływem procentów. Czyżbym ponownie chciał kusić los? Tym razem w pełni świadomie? Postanowiłem nie zastanawiać się nad tym wiele i po prostu przyłożyłem kartę do terminala, a barman podsunął mi dwa drinki, które bez słowa odebrałem. 

Przy barze była dosyć spora kolejka, więc trochę mnie nie było. Gdy wróciłem Kamil już był na miejscu i... a jakże, rozmawiał z moją żoną. Wokół nich zrobiło się tłoczno i nie miałem jak ponownie usiąść koło niej. Podałem jej jedynie drinka, mocno się przy tym nachylając i usiadłem na drugim końcu stolika. Rozmawiałem z pozostałymi znajomymi, a tymczasem ona rozmawiała z resztą. W tym z Kamilem, rzecz jasna. Tak minęły pierwsze dwa drinki, a tymczasem na parkiecie zaczęli się pojawiać pierwsi śmiałkowie. Podświadomie czułem, że ten moment się zbliża. I nie myliłem się. Moja kobieta wstała od stołu, za nią szedł Kamil. Zatrzymali się przy mnie, a ona głośno zapytała. 

·        Kochanie? Nie masz nic przeciwko temu, żebym zatańczyła z Kamilem? - zapytała z niewinnym uśmieszkiem. 

·        Ależ nie! Zatańczcie. Ja na razie wolę się napić i porozmawiać. - odparłam najbardziej swobodnym tonem na jaki było mnie stać. Było głośno, więc nikt nie usłyszał lekkiego drżenia w moim głosie. 

Poszli... Rozmowy dookoła jakby przycichły. Nie dlatego, że ktokolwiek zwrócił uwagę na ten mały wypad mojej żony. Przecież nie było w tym nic podejrzanego! Po prostu w mojej głowie coś się przestawiło, jak gdybym się wyłączył. Moje myśli pobiegły do żony i naszego kolegi, którzy teraz sobie tańczyli. Mimo tego letargu starałem się odpowiadać na pytania znajomych. Przytakiwać im i udawać zainteresowanie. Wszak dobrze się tutaj bawiłem, czyż nie? Moje lekko nieobecne oczy z pewnością zrzucili na alkohol. Mogłem przecież zacząć picie wcześniej, na przykład w domu. Albo mieć słabszy dzień. Nikt nie zauważył niczego podejrzanego. 

W końcu uznałem, że czas iść po kolejnego drinka. To była okazja, by przejść koło parkietu. Tańczyło już sporo osób, ale w tłumie dostrzegłem moje gołąbeczki. Dobrze się bawili, to było widać... ale nie robili nic sprośnego. Moja wyobraźnia działała mocno na wyrost. Zamówiłem kolejną dawkę alkoholu i stanąłem tyłem do baru. Dzięki temu mogłem mieć oko na parkiet. Widziałem jej zgrabne, płynne ruchy. Widziałem jak kręci swoim ciałem, czasem lekko go obejmuje. On nie pozostaje dłużny. Wszystko w granicach rozsądku i smaku. Jakby dopiero się poznawali i żadne z nich nie oczekiwało po tej znajomości czegoś więcej. Patrzył na nią, ona odwzajemniała spojrzenie. Od czasu do czasu utrzymywali dłuższy kontakt wzrokowy. Działa się trudna do opisania magia, coś niedostrzegalnego gołym okiem. Czułem ukłucie zazdrości... 

·        Hej, płacisz, czy tylko się przyglądasz? - zapytał barman. 

·        Tak... jasne, jasne... Już. - wyciągnąłem kartę i przyłożyłem ją do terminala. 

Całą drogę powrotną ich obserwowałem. Ale oni nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Byli zajęci dobrą zabawą. Gdy wróciłem do stolika reszta znajomych oderwała mnie nieco od przemyśleń. W gruncie rzeczy zrozumiałem, że nic złego się nie dzieje i być może czas przystopować nieco z wyobraźnią. Nie minęło zresztą dużo czasu, gdy wrócili do stolika, a moja wybranka usiadła na wolnym miejscu tuż obok mnie. Kamil zaś wrócił na ich dawne miejsce. Czar prysł, wyobraźnia weszła na niższe obroty. 

·        I jak tam? - zapytałem, jak gdyby nigdy nic. 

·        Super impreza się robi na parkiecie. Chcesz się przyłączyć? - zapytała, patrząc na mnie znacząco. 

·        A wiesz, jakoś tak dzisiaj nie mam ochoty na tańce, przymulony jestem. - odparłem, symulując normalną małżeńską rozmowę. 

Dookoła nas było dużo ludzi i część z nich usłyszało moją odpowiedź. Jedną z nich była Anka, która zawsze szybko się upijała, co z reguły rozwiązywało jej i tak niewyparzony język. Pozwoliła sobie na głośny komentarz. 

·        Chłopie, nie martw się! Twoja żona znalazła sobie kolegę do tańca, nie musisz się martwić, że będzie się dzisiaj nudzić! 

Oczywiście to był żart. Wszyscy się zaśmiali i kolejny raz nikt nie przywiązał do tego większej uwagi. Mnie jednak przeszedł dreszcz. Niedługo potem Anka wyciągnęła moją kobietę na parkiet. Wraz z kilkoma koleżankami tańczyły w kółeczku. Potem dołączyło do nich kilku naszych znajomych, w tym Kamil... a jakże. Nie było też większym zaskoczeniem, że po chwili znowu poprosił do tańca moją żonę. Tak, wyraźnie mu się podobała ta wspólna zabawa. Moja bierna postawa jedynie go ośmielała. Poczynał sobie coraz śmielej, jego ręce częściej stykały się z ciałem mojej żony. Wciąż wszystko odbywało się w granicach rozsądku i dobrego smaku. Nie macał jej po piersiach, czy tyłku, jednak wodził rękoma po jej ramionach i talii. 

Czas płyną, a od naszego stolika odchodziło coraz więcej znajomych. Gdy pozostały pojedyncze osoby, udało nam się usiąść w jednym kącie we trójkę. Ona na środku, my po obydwu stronach. 

·        Stary, a ty nie masz ochoty zatańczyć z żoną? - zapytał mnie Kamil. 

·        Ja dzisiaj podziękuję. To nie jest mój dzień. - twardo trzymałem się naszej umowy. 

Spojrzała na mnie znacząco, potem w stronę Kamila. Była zgrzana i zadowolona. Widać, że dobrze się bawiła. Ja, mimo że przesiedziałem całą imprezę przy stoliku, nie zamierzałem jej tak szybko kończyć, więc zasugerowałem jeszcze jedną kolejkę. 

·        Dziękuję kochanie, ale Kamil już mnie zaprosił na następną kolejkę. Wypijemy ją przy barze. - dodała.

Sugestia była jasna. Ty zostań tutaj, my spędzimy kolejne chwile sam na sam. Czy mogłem odmówić? Owszem. Czy zamierzałem? Nie. Właściwie nie widziałem w tym nic szczególnie złego. Niech się napiją. Odprawiłem ich machnięciem dłoni. Poszli zatem do baru, a ja zostałem sam. Niedługo potem pożegnali się ze mną pozostali w lokalu znajomi. Teraz miałem pewność, że z całej grupy pozostaliśmy tylko my i Kamil. W mojej głowie zapaliła się lampka, choć nie miałem pojęcia co też to może znaczyć? 

Wychyliłem się. Dalej rozmawiali przy barze, lekko nachyleni ku sobie. Cóż, nie będę przeszkadzać. Kusiło mnie, ale dałem im wolną rękę. W głębi duszy czułem, że podoba mi się ta gra. Zresztą nie działo się kompletnie nic podejrzanego. Mimo tych rozmyślań zaczynałem się nudzić i z lekka przysypiać. Nim jednak oddałem się w objęcia Morfeusza, wrócili do mojego stolika. Ona znowu siadła między nami. 

·        Fajnie się gadało z Kamilem. - oznajmiła mi. 

·        Taak... bardzo. - odparł mój kolega, posyłając mi spojrzenie, po którym przeszedł mi prąd po plecach. 

Coś mi nie grało, ale nie do końca wiedziałem co. Postanowiłem nic nie mówić, jedynie czekać co mają mi do powiedzenia. Ona jedynie się uśmiechała, patrzyła to na mnie to na mojego kumpla. Wymusiła tym samym na Kamilu, by to on się wypowiedział. 

·        Chyba się jej trochę wypiło i trochę chlapnęła. - rzekł wzruszając ramionami. 

·        Chlapnęła? - zapytałem, dając mu możliwość pociągnięcia tematu. 

·        Nie żeby coś bardzo złego powiedziała. Po prostu wspomniała, że wracacie czasami wspomnieniami do tej sytuacji z majówki. - wyjaśnił uspokajająco. - Mi też się ona podobała. Znaczy się, ta sytuacja. 

·        No dziwne, żeby nie. - odburknąłem ostrożnie. 

·        Sam często wracam wspomnieniami do tego zdarzenia. Cieszę się, że nie zaszkodziło to naszej znajomości. - ciągnął dość asekuracyjnie. 

Uśmiechnąłem się blado. Wciąż nie do końca wiedziałem dokąd prowadzi ta rozmowa. Uśmiech mojej żony był coraz szerszy. A ja czułem, że już nie zostało wiele do powiedzenia. Kiwnąłem na Kamila, a ten dokończył swój wywód. 

·        Zaproponowała mi jeszcze jeden taniec. - zaczął - Tylko, że klub to nie jest dobre miejsce na jego wykonanie. - położył nacisk na ostatnie słowa. 

·        Co to znaczy, że nie jest dobre miejsce? Na parkiecie jest dostatecznie dużo miejsca. - odrzekłem jak stary zrzęda. 

·        Ale ja chcę zatańczyć w stroju, który kupiłeś mi na naszą rocznicę! - aż zaklaskała w dłonie z przejęcia. Była wyraźnie zadowolona ze swojego fortelu. 

Chwila, chwila. Co ja jej kupiłem na naszą rocznicę? Bieliznę i pończochy przypinane do pasa. Nie było tam żadnej koszulki, spódniczki, sukienki. Czegokolwiek, co nadawało się do tańca! No tak, ale sam zwrócił uwagę, że to nie jest odpowiednie miejsce. Chciałeś zabawę? Masz zabawę. Pomyślałem, nie wiedząc jak zareagować. No dobra, coś jednak trzeba odpowiedzieć. 

·        No to jedźmy do nas. - uległem presji. 

W ten oto sposób trafiliśmy do taksówki. On siedział z przodu, my z tyłu. Aż tak nie odleciałem, żeby pozwolić im siedzieć z na tylnej kanapie. Przecież sama propozycja tańca (erotycznego?), mogła go mocno nakręcić. Wolałem nie ryzykować tego co mogłoby się wydarzyć, gdybym zostawił ich sam na sam, siedząc na przednim fotelu. Jechaliśmy więc, każdy pogrążony w swoich myślach. Każdy skupiony na tym samym. Gdy dotarliśmy na miejsce, poszedłem przodem. Otwierałem drzwi i wpuszczałem ich najpierw na klatkę, w końcu do mieszkania. Zatrzasnąłem za nami drzwi i przekręciłem zamek. Pełna prywatność, tylko nasza trójka. Zero widowni. Zero obaw. 

·        Myślę, że najpierw powinniśmy się umyć. - zaproponowałem rzeczowo. 

Zgodzili się. Najpierw poszedł on, potem ja, a na końcu ona. Rzecz jasna my uwinęliśmy się szybko, nie zamierzaliśmy tracić czasu. Obydwoje byliśmy nakręceni, w nieco inny sposób, jednak efekt był ten sam. Stojące na baczność przyrodzenia i to pomimo wypitego alkoholu. Oczywiście jak na kobietę przystało, ona potrzebowała najwięcej czasu, aby się przygotować. Po raz pierwszy miałem ją ujrzeć w zakupionym niedawno stroju. Byłem ciekaw efektu... 

Komentarze

  1. Super budowanie atmosfery 🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, budowanie atmosfery było celem tej części. Kolejna odsłona pokaże co z tego wyniknie. A zdradzę jedynie, że nie będzie to do końca oczywista ścieżka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Chwile 4

Chwile 1