Dawny kochanek 1

I

Nad jeziorem unosiła się mgła. Był wczesny poranek. Cisza, spokój i kompletna samotność. Tylko ja, wędka i ryby, nieświadome zagrożenia, gotowe złapać się na mój haczyk. Tafla wody była niewzruszona nawet najmniejszym podmuchem wiatru. Mogłem się w niej przeglądać jak w lustrze. Ktoś mógłby powiedzieć, że ciężko o mniej emocjonujący epizod w życiu mężczyzny, w moim wypadku było jednak kompletnie inaczej. Nie liczyło się tu i teraz, a to co ma się dopiero wydarzyć i to nie nad brzegiem kojącego nerwy jeziora, a wiele kilometrów stąd. Czułem więc pewien dysonans. Moje rozpalone myśli, kotłujące się w gorącej głowie i chłodny poranek w najspokojniejszym punkcie na ziemi. Widziałem pierwsze promienie wschodzącego słońca, będące jak zwiastun nowego początku. 

Ryby jakby spały. Haczyk od dłuższego czasu był nietknięty. Mi to jednak nie przeszkadzało. Liczyło się tylko to, że mogłem odpłynąć myślami do zupełnie innego miejsca i czasu. Korzystając z okazji starałem się wszystko jeszcze raz przemyśleć. Zajrzeć w głąb siebie i ustalić co tak naprawdę się ze mną dzieje i dokąd zmierzam... Zmierzamy, bo nie jestem w tym sam. Jest jeszcze ona... moja żona. Jej też z pewnością nie zabraknie emocji na tej ścieżce. Byle były to te dobre, pchające nas do przodu, pozwalające czerpać z życia pełnymi garściami. 

Nazywam się Marek, jestem księgowym i powoli zbliżam się do trzydziestki. Wiek, w którym powinno się zakładać rodzinę, piąć po szczeblach kariery zawodowej, zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Ooo tak, to wszystko jeszcze przede mną, ale zanim do tego dojdzie chcę poczuć, że żyję. Mam świadomość, że ten scenariusz właśnie się realizuje. Choć na samym początku drogi wcale nie wiedziałem do czego to wszystko zmierza. Jak więc stało się, że inny facet będzie dziś z moją żoną? I to bardzo, bardzo blisko? Trzeba by cofnąć się nieco w czasie, ale spokojnie mam czas. Ryby na razie nie biorą. 

Z Kasią poznaliśmy się tuż po zakończeniu studiów, a już po dwóch latach stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Nie było sensu zwlekać. Czuliśmy, że to jest to. Od tego czasu minęły blisko dwa lata, a my wciąż się lepiej poznawaliśmy i zażywaliśmy życia młodego małżeństwa. To często kończyło się w łóżku i w każdym innym miejscu w domu, które nadawało się do uprawiania seksu. Był jednak jeden problem, a mianowicie byłem typem zazdrośnika. Z uwagą przyglądałem się czy ktoś nie dobiera mi się do żony, starałem się ją kontrolować. Niby przypadkiem lub z błahego powodu dzwoniłem do niej, gdy nie było jej kilka godzin w domu. Nie wzięło się to znikąd, ale do tego jeszcze dojdziemy. 

Ona była bardzo spokojną, nieco nieśmiałą osobą. Ciężko było ją podejrzewać o zdradę, czy nawet flirt z innymi facetami. Ja jednak nie panowałem nad swoją zazdrością, choć starałem się ją ukrywać przed światem, a czasem nawet samym sobą. Tłumaczyłem sobie, że to nieracjonalne, jednak to było silniejsze ode mnie. Ale jak już mówiłem, miałem swoje powody, o których jeszcze opowiem.  Na razie skupmy się na mojej żonie. Fizjoterapeutka, około 170 cm wzrostu, szczupła, zgrabna, z wyćwiczonymi pośladkami i zgrabnym biustem. Lekko kręcone, jasnobrązowe włosy. Często nosi je w luźno spięty kok, tworzący na jej głowie artystyczny nieład. Choć ona z pewnością by się z tym określeniem nie zgodziła, gdyż każdego ranka poświęcała sporo czasu na układanie fryzury. 

I pewnie tak by się toczyło nasze życie. Spokojnie i bez niespodzianek. Ja zapewne z czasem przestałbym być taki zaborczy, bo ileż można dopatrywać się fikcyjnej i nierealnej zdrady? Wszystko jednak zmieniło się, gdy pewnego razu odwiedziła nas jej znajoma ze studiów. Jak to bywa, gdy spotkają się ze sobą dwie koleżanki z dawnych lat, po wymienieniu się wszystkimi bieżącymi wiadomościami i ploteczkami, powróciły wspomnieniami do studenckich lat. W końcu Ewa rzuciła mimochodem: 

·        Ale i tak żadna impreza nie doścignie tej z okazji Dnia Chłopaka. Pamiętasz? To było przed rozpoczęciem drugiego roku. 

Spojrzałem na Kasię, która wyraźnie się zarumieniła, jakby też przypomniała sobie tamtą pamiętną imprezę. Ja jednak zupełnie nic o niej nie słyszałem, a to dziwne, bo żona często opowiadała mi o swoich studenckich latach. I co? Pominęła najdzikszą imprezkę? Ciekawe czemu?! Znowu do głosu doszedł ten wstrętny zazdrośnik. Słuchałem więc uważnie, choć starałem się to jak najlepiej maskować 

·        Chłopacy byli zachwyceni. - Ewa rzuciła Kaśce porozumiewawcze spojrzenie. 

Żona jakby pobladła i szybko zmieniła temat, co nie umknęło mojej uwadze. Jej koleżanka bez wątpienia zrozumiała, że poruszyła niewłaściwy temat i nie wracała już do niego. Ja jednak zapamiętałem ten epizod i postanowiłem wrócić do niego wieczorem, gdy leżeliśmy już w łóżku. 

·        Co to za impreza z okazji Dnia Chłopaka, o której wspominała Ewa? - zagadnąłem. 

·        Ochh wiesz... to było dawno temu. Dobrze się bawiłyśmy, to fakt. Ale nie wiem czemu Ewka taką ja zapamiętała. 

Widać nie chciała kontynuować tematu. Uszanowałem to, ale nie zapomniałem. Ooo nie. Czułem podskórnie, że muszę dowiedzieć się co też wydarzyło się na tamtej imprezie. Rozważałem podpytanie Ewy, ale czułem, że widząc reakcję koleżanki, nabierze wody w usta. Jedynym efektem takiej rozmowy byłoby to, że Kasia dowiedziałaby się, że drążę temat. Cóż mi pozostało? Zacząłem od szybkiego rekonesansu. Sprawdziłem jej profil na Facebooku, dotarłem do wspomnianej daty, jednak nie znalazłem tam niczego ciekawego. Na jakiś czas odpuściłem temat, jednak od czasu do czasu przeglądałem jej profil szukając nie wiadomo do końca czego. Byłem jak stalker, śledzący własną żonę! Czy to nie chore? 

Trochę czasu minęło, ale w końcu znalazłem! Nie była to pełna odpowiedź, a jedynie poszlaka. Ja jednak cieszyłem się jak dziecko, które rozwiązało trudną łamigłówkę zadaną przez ojca. Około miesiąc po rzeczonej imprezie, moja żona wrzuciła nowe zdjęcie profilowe. Nic szczególnego, a już na pewno nie wyzywającego. Tylko jej twarz, lekki makijaż i zniewalający uśmiech. Pod spodem zebrało się jednak trochę komentarzy, a jeden z nich brzmiał: 

·        “Najlepsza modelka z Dnia Chłopaka. Pozdrawiam!” 

Widocznie nieznajomemu, tak samo jak Ewie, ta impreza pozostała w pamięci. Postanowiłem przejrzeć jego profil. Kolejna bestia social mediów. Sam do nich nie należę i rzadko coś wrzucam na walla. Sporo czasu zajęło mi dokopanie się do wpisów sprzed ładnych paru lat. A tam? Wzmianka o tym, że mój tajemniczy kolega weźmie udział w pewnym wydarzeniu: “Dzień Chłopaka w klubie studenckim Pixel”. Bingo! Dokładnie tego szukałem. Z bijącym sercem wszedłem w opis wydarzenia. 

“Drodzy Panowie! Zapraszamy Was na jedyną i niepowtarzalną imprezę z okazji Dnia Chłopaka. W jej trakcie czeka Was moc atrakcji, w tym występ Waszych koleżanek z uczelni. Będzie gorąco!!!” 

Będzie... gorąco. Co to ma kurwa znaczyć!? Wszedłem w zdjęcia z imprezy... brak. Komentarze? Zablokowane. Dziwne, bardzo dziwne. Tak jakby nie chcieli, żeby wypłynęło na wierzch co tam się działo. Ślepa uliczka. Trochę się dowiedziałem, ale w gruncie rzeczy niewiele. Jednak logicznie łącząc kropki, wynikało z tego, że parę lat temu odbyła się okazjonalna “uroczystość” w klubie studenckim. W jej trakcie doszło do pewnego rodzaju występu z udziałem studentek, a jedną z nich musiała być moja żona. Resztę dopowiedziałem sobie sam, choć szybko doszedłem do wniosku, że to wszystko tylko domysły. Nie mogę się tak nakręcać! Ale było za późno. Chciałem poznać prawdę o tamtym wieczorze. Czułem co muszę zrobić, ale miałem przed tym opory. Nigdy wcześniej tak nie postępowałem. Sprawa była prosta, musiałem przejrzeć rozmowy Kasi na Facebooku, być może dotrzeć do jej starych zdjęć. Oczywistym tropem była konwersacja z Ewą. Jednak jak dobrać się do jej telefonu, tak by się nie zorientowała? 

Tej przeszkody nie potrafiłem łatwo przeskoczyć. Nie chodziło o to, żeby zajrzeć do niego na minutę czy dwie, gdy Kasia pójdzie do łazienki. Byłem pewny, że potrzeba mi więcej czasu by przeprowadzić kompleksowe dochodzenie. Znowu pozostało mi czekać i ponownie szczęście się do mnie uśmiechnęło. Tego dnia miałem wolne, a Kasia szła do klienta. Żeby nie było, do starszego, schorowanego faceta. Nic czego trzeba by się obawiać. Przed wyjściem musiała wydrukować kilka dokumentów dla swojego pacjenta, a potem... zapomniała wyłączyć przeglądarki! Dopiero gdy wyszła z mieszkania, zorientowałem się, że pozostawiła włączoną zakładkę z Facebookiem. Droga wolna. Dostałem zielone światło od losu. 

Interesowała mnie tylko ta impreza, nie zamierzałem przeglądać jej innych prywatnych wiadomości. W ten sposób chciałem sobie wytłumaczyć moje postępowanie. Dziewczyny wymieniały ze sobą sporo wiadomości na przestrzeni lat, jednak w końcu dokopałem się do właściwego okresu. Jak się okazało rozmawiały wtedy ze sobą. 

·        Ewa: “Serio zgodziłaś się wystąpić? Myślałam, że to żart!” 

·        Kasia: “Haha! No tak jakoś wyszło. Magda z Werą mnie przekonały.” 

·        Ewa: “Ja to bym chyba nie dała tak rady, wszyscy będą się na was gapić.” 

Brzmiało to podejrzanie, sugerowało występ przed dużą publicznością, zapewne przed wszystkimi zebranymi w klubie ludźmi. Następne wiadomości były z dnia kolejnego. Z godzin popołudniowych. 

·        Ewa: “I jak tam? Gdzie poszliście?” 

·        Kasia: “Do niego.” 

·        Ewa: “Uuuuu 

·        Kasia: “Masz ochotę się spotkać?” 

Do niego... No dobra, nie byliśmy wtedy parą, zgoda. Tak naprawdę nawet się nie znaliśmy i nieprędko to miało nastąpić, ale mimo to poczułem zazdrość. Po co po imprezie idzie się do kolegi? Na herbatkę? Pouczyć się? No nie oszukujmy się! Z drugiej strony nie była dziewicą, gdy zaczęliśmy chodzić. Wiedziałem, że przede mną współżyła z innym, choć nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy. No to może nadszedł najwyższy czas? Co innego seks w stałym związku, a co innego seks z przygodnym kolegą z klubu? Skąd pewność, że nie znali się wcześniej? Wciąż miałem zbyt mało informacji. Z dalszych rozmów dwóch koleżanek nic nie wyniknęło. Tajemniczy nieznajomy nie został wspomniany przez kolejny kwartał. Zatem to musiało być coś jednorazowego. A już na pewno nic oficjalnego, o czym otwarcie sobie rozmawiały. 

Byłem w kropce. Wiedziałem, że coś się wydarzyło, ale brakowało mi jakichkolwiek szczegółów. Zresztą czy chciałem znać prawdę? Czy to by mi cokolwiek dało? Mowa była o czasach zanim się poznaliśmy. To była jednak moja żona. Chyba miałem prawo znać jej przeszłość? Wciąż pozostawał nieznajomy, który skomentował jej zdjęcie, ale to mogła być kompletnie postronna osoba. I co? Miałem do niego napisać? To już było kompletnie szalone! Tak narodziła się moja nowa obsesja i nie do końca wiedziałem, czy jest się z czego cieszyć. Czasami lepiej zostawić przeszłość w tyle i do niej nie wracać. Ja jednak wykonałem już ten pierwszy krok i... wpadłem po uszy. 

Znowu minęło trochę czasu, a ja tym razem nie widziałem kolejnego kroku do wykonania. Biłem się ze swoimi myślami i szukałem rozwiązania, które da mi chociaż jeden dodatkowy strzępek informacji. Nic jednak nie wymyśliłem, do czasu spotkania dawnych znajomych ze studiów Kasi. 

·        Chciałabym pójść sama. - oznajmiła mi kilka dni wcześniej. 

·        Ale jak to? Myślałem, że pójdziemy razem. - zdziwiłem się. 

·        Czy wszędzie musimy chodzić razem? Może chcę się czasem wyrwać sama? - zdenerwowała się. 

·        Masz coś do ukrycia? - odezwał się we mnie zazdrośnik. 

·        Nie, ale ty mógłbyś nie przeglądać moich starych rozmów z Ewką! - w jej oczach pojawił się groźny błysk. 

A więc wydało się. Tylko jak? O to też spytałem moją żonę. Byłem całkowicie zbity z tropu. Przecież wyłączyłem komputer, a ona wróciła dopiero godzinę później! 

·        Sprawdziłam historię mojej przeglądarki. - wyjaśniła mi krótko. 

No tak, wpadłem w najprostszy możliwy sposób. Przerosła mnie współczesna technologia, z którą myślałem, że jesteśmy na ty. Uznałem, że skoro i tak już wpadłem to powinienem pójść za ciosem. 

·        No i co? Wyszło, że się swego czasu dobrze bawiłaś! 

·        Nie byliśmy wtedy razem. Nic ci do tego. - tym razem nie była już tak pewna siebie. 

Musiałem wykorzystać ten moment zawahania na swoją korzyść. Czułem, że mam odpowiedź na wyciągnięcie ręki. 

·        Czy po imprezie z okazji Dnia Chłopaka poszłaś z kimś do łóżka? - zapytałem bezpośrednio. 

·        A nawet jeśli?... 

Dobra, przynajmniej się tego nie wyparła. Wszystko wskazywało na to, że tamtej nocy do czegoś doszło. Teraz pozostało mi wyciągnąć resztę historii. 

·        Ciągle mnie kontrolujesz! Jesteś non stop zazdrosny! A ja nigdy cię nie zdradziłam. Nawet mi to przez głowę nie przeszło! 

Wpadła w histerię, a mi zrobiło się głupio. Miała rację, byłem bardzo zaborczy, a w tej chwili dawałem temu najlepszy możliwy przykład. Cóż jednak mogłem na to poradzić? Mnie też ta sytuacja zaczynała przerastać. Zostawić przeszłość? Tą, w której nie było mnie? Po prostu nie potrafiłem. Mierzyliśmy się wzrokiem, żadne z nas nie wiedziało, jak ruszyć ten temat dalej. Ostatecznie to ona stanęła na wysokości zadania. 

·        Dobra. Porozmawiajmy szczerze. Wieczorem... 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6