Koledzy z pracy I

 Kiedy Martyna dała się przekonać mężowi, żeby założyć konto na portalu randkowym, z pewnością nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Z perspektywy czasu uznała jednak, że głupotą było udostępnić na nim zdjęcie, które pokazywało zbyt wiele. I nie chodziło wcale o zbyt duży negliż, a fakt, że dla osoby, która ją znała ta fotka była informacją: Oto ja Martyna! Co ją do tego podkusiło? Wciąż się zastanawiała. A może podświadomie chciała zostać rozpoznana? Nie! Toż to totalny absurd! Ale koniec końców tak właśnie się stało. Została rozpoznana. 

Pracowała w małej firmie transportowej. W biurze, poza nią pracowało czterech facetów, w tym jej szef i to właśnie on wezwał ją do swojego gabinetu, by poruszyć z nią pewien krępujący temat. Niczego nieświadoma Martyna weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Szef uprzejmie wskazał jej miejsce przed swoim biurkiem i przyglądał się jej uważnie. 

·        Miałem ostatnio rozmowę z Tomaszem. Poruszył on pewną delikatną kwestię... - zaczął enigmatycznie. 

Martyna patrzyła na niego wyczekująco, a on jakby zbierał się do kontynuowania tematu, szukając jak najlepszych słów, by przekazać jej nieoczekiwaną wiadomość. 

·        Otóż doszły mnie słuchy, że nie układa ci się w związku. - oznajmił. 

·        Nie układa? Nie rozumiem, skąd takie przypuszczenia. - kobieta była wyraźnie zaskoczona. 

·        Tomasz znalazł twój profil na pewnym portalu randkowym. 

W tym momencie szef odwrócił w jej stronę monitor, na którym było widać zdjęcie. Dokładnie to samo, które udostępniła na portalu randkowym. Nie była na nim rozebrana, ale i tak jej policzki oblały się szkarłatem. Szef patrzył na nią wyczekująco, ale nie doczekał się żadnego komentarza. 

·        To twoja prywatna sprawa i oczywiście nie zamierzam w nią ingerować, jednak Tomasz powiedział mi, że na tym portalu nie szuka się zwykłych relacji... No wiesz, spotkanka, kawki, spacerki... To platforma do bardziej prostolinijnych i bezpośrednich relacji. Sama wiesz... 

Owszem wiedziała. Na tym portalu chodziło tylko o jedno. O seks. Rzecz w tym, że jej relacja z mężem była jak najbardziej w porządku. Ot, po prostu szukali jakiegoś urozmaicenia w związku. Chodziło o przełamanie małżeńskiej rutyny. Uznała, że z dwojga złego lepiej jest powiedzieć szefowi prawdę. 

·        Tak naprawdę to chodzi jedynie o urozmaicenie związku, dreszczyk emocji. Nie wiem, czy pan to rozumie. 

·        Czyli mąż wie o tym koncie? - zdziwił się szczerze Adam. Chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. 

·        Tak. On nie ma nic przeciwko, żebym spotkała się z kimś innym. Myślę, że tak naprawdę to nawet go to kręci. 

Szef zamyślił się, jakby aktualizując swój plan względem zasłyszanych informacji. 

·        Stawiam w mojej firmie na rozwój pracowników, ich samorealizację. Po co masz szukać daleko, skoro rozwiązanie twoich problemów może być znacznie bliżej? 

·        Co ma pan na myśli? - zapytała zaciekawiona Martyna. Najwyraźniej nie groziła jej żadna kara dyscyplinarna za niewłaściwe prowadzenie się. 

·        Proponuję ci przejęcie kilku dodatkowych obowiązków... 

*** 

Marek siedział zamurowany. Jego żona właśnie wyjawiła mu swoją rozmowę z szefem i opowiedziała o propozycji, którą jej złożył. 

·        Chyba nie o to nam chodziło? - zapytał niepewnie. 

·        Ale to ty uparłeś się na wrzucenie tego konkretnego zdjęcia. - zripostowała Martyna. 

·        I jak to sobie wyobrażasz? 

·        Myślę, że można spróbować. Najwyżej zmienię pracę. 

·        Na jak wiele im pozwolisz? - dopytywał się Marek. 

·        Nie wiem. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Będę się trzymała ustaleń jakie mieliśmy względem kochanka. 

·        One były dosyć elastyczne... - przypomniał jej mąż. 

·        Sam je przecież zaproponowałeś. - obruszyła się Martyna. 

·        Faktycznie... po prostu. Myślałem, że to będzie ktoś obcy. 

·        Ale przecież taki kochanek po pewnym czasie stałby się tak samo swój jak koledzy z pracy. 

Przemyślał te słowa i wieczorem dał jej zielone światło. Napisała do szefa, że przyjmuje warunki. Miała przejąć nowe obowiązki od następnego dnia. Oboje z mężem byli bardzo podekscytowani, ale przede wszystkim bardzo zestresowani. 

Tej nocy mało spała. Wstała jeszcze przed budzikiem, by dokładnie się przygotować. Do pracy ubrała się normalnie. Prosta koszulka, nie za krótka spódnica. Uznała, że nie ma co z siebie robić taniej dziwki. Przecież wciąż była taką samą pracowniczką jak wszyscy inni. Mąż pożegnał się z nią czulej niż zwykle i zapewnił o swojej miłości. 

·        Pamiętaj, że cokolwiek wydarzy się w pracy to jesteśmy w tym razem. 

Skinęła głową, dając mu do zrozumienia, że o tym wie. Widział jej niepewność i podenerwowanie, ale i pewnego rodzaju... ekscytację? Chyba tak. A w każdym razie tak odczytywał jej zachowanie. Nie miał jednak wiele czasu na przemyślenia, gdyż jego ukochana właśnie wychodziła do pracy. Kiedy zamknęły się za nią drzwi uznał, że symboliczna klamka zapadła. Teraz pozostało jedynie czekać. Co miało być najtrudniejszą częścią zadania. 

Tymczasem Martyna z bijącym sercem zmierzała do pracy. Do biura weszła w zasadzie normalnie. Przywitała się z kolegami tak jak zawsze. Usiadła do swojego biurka i zaczęła wykonywać swoje obowiązki. Ot, normalny dzień w robocie. Wszystko zmieniło się po około godzinie, kiedy do jej biurka podszedł Tomasz. Spojrzał na nią z góry z trudnym do odgadnięcia uśmiechem. Odczytała go jako formę samozadowolenia, co nieco ją zmieszało. Wytrzymała jednak jego spojrzenie i za wszelką cenę nie dała po sobie poznać narastającego zmieszania z domieszką nerwowości. 

·        Słyszałem, że doszło ci kilka dodatkowych obowiązków. - zagadnął beztrosko. 

·        Cóż... faktycznie. - potwierdziła, bo cóż innego miała zrobić? 

·        Jestem w szoku, że się na to zgodziłaś. Naprawdę cię to kręci? - dopytywał. 

·        Ja... My... Szukaliśmy pewnego urozmaicenia. Nie wiem czy konkretnie takiego... ale zdecydowaliśmy się spróbować. 

·        To będzie ciekawe doświadczenie. Gwarantuję ci. - zapewniał ją kolega, a ona nie miała wątpliwości, że niezależnie od tego jak to się wszystko potoczy, z całą pewnością będzie to niezapomniane przeżycie. W dobrym lub złym tego słowa znaczeniu. 

Rozmowa dwojga pracowników przyciągnęła uwagę Adama, który wyszedł ze swojego gabinetu i dołączył do Tomasza. Również spojrzał z góry na Martynę i uśmiechnął się ciepło. Poczekał w milczeniu przez chwilę, a gdy dwójka podwładnych nie podjęła przerwanego wątku, szef sam włączył się do dyskusji. 

·        Myślę, że biorąc pod uwagę nowe obowiązki, które na siebie przyjęłaś, to obecny strój nie jest do końca adekwatny. 

·        Przepraszam. Nie dostałam żadnych konkretnych wytycznych. - przyznała zmieszana dziewczyna. 

·        Och, oczywiście. Nie mówię tego, żeby cię besztać. Po prostu uważam, że dobrze by zrobiło gdybyś ściągnęła koszulkę. - wyjaśnił jej Adam. 

Tomaszowi zaświeciły się oczy. Właściwie mógł się czuć inicjatorem tych wszystkich zdarzeń. W końcu to jego odkrycie rozpoczęło całą sytuację. Martyna znowu się zmieszała. Ale po chwili wahania postanowiła zdjąć koszulkę, pokazując panom swój czarny biustonosz, zakrywający dwie dorodne półkule piersi. Jej oddech przyspieszył. Pierwszy krok nigdy nie jest łatwy. Panowie patrzyli na nią bez słowa. Ciesząc oczy tym widokiem. Niedługo przy jej biurku zjawili się również pozostali koledzy z biura: Paweł i Wojtek. Wtedy Adam jakby o czymś sobie przypomniał. Odszedł na chwilę do swojego gabinetu, by po chwili wrócić z powrotem z małym pakunkiem. 

·        Byłbym zapomniał. W związku z twoimi nowymi obowiązkami zdecydowaliśmy się na drobny prezent dla ciebie. - oznajmił - Wszyscy uznaliśmy, że chcielibyśmy Cię zobaczyć w tych pończochach. - to mówiąc wręczył jej podarek. 

Przyjęła go bez słowa, nie wiedząc czy ma podziękować, czy jednak poczuć się nieco uprzedmiotowioną do pewnego rodzaju... manekina? Panowie jednak nie czekali na jej odpowiedź, tylko zasugerowali jej, żeby przymierzyła nowy element garderoby. Szybko się zorganizowali. Nie ma co! Poszła więc do łazienki, gdzie ściągnęła założone w domu rajstopy, a w ich miejsce naciągnęła czarne, prześwitujące, samonośne pończochy. Tak ubrana nałożyła buty na niskim obcasie i wróciła do pokoju, gdzie czekali na nią współpracownicy. Stanęła przed nimi, jakby mówiąc: “Proszę bardzo, tak jak sobie życzyliście”. Tylko, że te słowa nie potrafiły jej przejść przez gardło. 

·        Wow, super wyglądasz. Czy podciągniesz dla nas nieco swoją spódniczkę? Chcielibyśmy lepiej zobaczyć, jak się prezentujesz w nowym stroju. 

Wykonała to polecenie, jednak nie podciągnęła spódnicy zbyt wysoko, by nie pokazać im swojej bielizny. Cała zebrana czwórka uznała z zadowoleniem, że pończochy leżą na niej doskonale, po czym uznali, że czas wracać do pracy. Oczywiście poprosili Martynę by została w obecnym stroju. Nie była pewna jak uda się jej teraz skupić. Ale jakoś musiała wrócić do wcześniejszych zadań. Wykonała też kilka telefonów. Czuła się nieswojo, gdyż znajdujący się po drugiej stronie kontrahenci nie mieli zielonego pojęcia, że ich rozmówczyni siedzi w połowicznym negliżu. To jednak nie był koniec przygód pierwszego dnia. Dopiero po południu czekało ją największe wyzwanie. 

Adam ponownie podszedł do jej biurka. Reszta kolegów oderwała się wtedy od pracy i wszyscy patrzyli w jej kierunku. Przeczuwała, że zaraz coś się wydarzy i nie pomyliła się. Tym razem jej szef poszedł krok dalej. 

·        Mam nadzieję, że nowy strój nie powoduje już twojego skrępowania. - zagadnął. 

·        Prawdę mówiąc, wciąż nie mogę się do końca do niego przyzwyczaić. - wyznała Martyna – Koledzy ciągle zerkają w moim kierunku. To trochę deprymujące. - wyznała. 

·        Rozumiem, że to może wpływać na twoją wydajność. Wiedz, że się z tym liczymy. - zapewnił ją Adam - W każdym razie o to w tym chodzi. To jest twoja nowa rola. Masz dbać o dobrą atmosferę w miejscu pracy i myślę, że wychodzi ci to bardzo dobrze. - zapewnił ją szef. 

Martyna podziękowała mu za te słowa uznania. Wręcz schlebiało jej to, choć ciężko było się do tego przyznać. Nawet przed samą sobą. Ale... czy właśnie nie do tego dążyła, decydując się na nowe obowiązki? Wtedy jednak usłyszała słowa, które wprawiły ją w niemałe zaskoczenie. 

·        Chciałbym, żebyś resztę dnia spędziła bez stanika. To z pewnością poprawi atmosferę w pokoju. - oznajmił dosadnie Adam. 

 

Komentarze

  1. Jestem ciekaw jak się rozwinie. Ale początek bardzo obiecujący. Mam nadzieję na kolejne części już wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam nadzieję, że uda mi się opublikować kolejną część w niedługim czasie. Prace są w trakcie :)

      Usuń
  2. Dzięki że jesteś

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fenomenalnie się zapowiada! Myślę że nie tylko ja czekam z niecierpliwością i wilgocią między udami ;*
    Błagam...nie każ zbyt długo czekać ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monika w klubie

Woda i ogień 11

Woda i ogień 6